Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Firmy z UE wykupują polskie cielaki

23 czerwca 2004

Francuzi, Niemcy, Włosi masowo wykupują żywe cielęta od rolników. Płacą o 50 proc. więcej niż nasze zakłady, bo i tak na tym zyskają. Czy grozi nam likwidacja hodowli bydła?

Leopold Szreger z niemieckiej firmy Taurus Handel szuka bydła dla zagranicznych odbiorców w północno-wschodniej Polsce. We wtorek na targowisku w Szczuczynie pod Łomżą kupił kilka cieląt płacąc po blisko 17 zł za kilogram.

Do firmy Avex z Koszalińskiego, która zajmuje się m.in. skupem bydła, zgłaszają się Włosi i Niemcy z prośbą o zorganizowanie im skupu.

- Płacą lepiej niż polskie zakłady. Ale mam umowę z krajowymi zakładami mięsnymi i nie chcę jej zrywać. Nie wiem, jak długo potrwa ta koniunktura - tłumaczy Zdzisław Szaranek z Avexu.

Najwięcej TIR-ów z Unii kręci się wzdłuż naszej zachodniej granicy, coraz częściej jednak zapuszczają się na Mazowsze, a nawet Podlasie. Kupno żywych cieląt to doskonały interes dla unijnych farmerów - kupują w Polsce taniej niż u siebie, chowają ok. 15 miesięcy, a gdy sprzedadzą do rzeźni, to oprócz pieniędzy za samo mięso otrzymają też z Brukseli dopłaty.

Za każdą sztukę rolnik otrzymuje 290 euro dopłaty, a jeśli na hektarze upraw paszowych ma mniej niż dwie dorosłe sztuki, to otrzyma jeszcze od 40 do 100 euro. W sumie więc może dostać 390 euro. Za 70-kilogramowego cielaka w Polsce zapłaci dziś ok. 1,2 tys. Różnica po odliczeniu kosztów paszy jest jego zyskiem.

Polscy rolnicy korzystają z innego systemu dopłat. U nas dopłaty do produkcji zwierzęcej zostały przeliczone na hektary - dopłaty są do pastwiska i rolnik je otrzyma, nawet jeśli nie ma żadnej krowy. Dlatego dziś rolnicy nie widzą związku między posiadaniem bydła a dopłatami i chętnie sprzedają cielęta zachodnim handlowcom.

Zwłaszcza że oferują oni ceny znacznie wyższe niż płacą nasze ubojnie. Nasze zakłady dają 9-10 zł za kg, zachodni kupcy płacą od 14 do 18 zł za kg cielaka. A jeszcze przed dwoma-trzema miesiącami rolnicy dostawali po 4-6 zł za kg.

Polskie zakłady twierdzą, że nie mogą konkurować z cenami skupu z zachodnimi kupcami, bo oznaczałoby to wzrost cen detalicznych do 40 zł za kg zadniej cielęciny, a tego nasi konsumenci nie zaakceptują. Dlatego płacą mniej, a niektóre w ogóle przestają zajmować się skupem cieląt i bydła.

- Przestałem przetwarzać wołowinę, ponieważ jest za droga, poza tym coraz trudniej ją kupić. Za polędwicę wołową trzeba zapłacić ponad 40 zł, to nie cena dla polskiego odbiorcy - mówi Zbigniew Makulski, dyrektor do spraw handlu z zakładów mięsnych Viando spod Inowrocławia.

W efekcie coraz większe trudności z dotarciem do wołowiny mają detaliści. - Skończyły się czasy, kiedy producent mięsa poszukiwał zbytu na swoje wyroby. Teraz to handlowiec musi szukać producenta - mówi Wojciech Sokół, rzecznik prasowy Tesco. W maju za kilogram tuszy cielęcych sieć płaciła 10,50 zł, w ubiegłym tygodniu już 18 zł.

Tak naprawdę to cielęta drożeją, bo firmy z Francji, Niemiec i Włoch konkurują same ze sobą i podbijają ceny.

Jan Faltynowski, który w północno-zachodniej Polsce prowadzi skup kilku ras bydła mięsnego i ich krzyżówek (od pół- do półtorarocznego z przeznaczeniem do dalszego opasu we Włoszech), w poszukiwaniu deficytowego towaru coraz częściej musi zapuszczać się także w inne rejony kraju.

Według niego na sytuację na rynku wpłynęło nie tylko nasze przystąpienie do Unii, ale i susza, która nawiedziła południową i zachodnią Europę w ubiegłym roku.

- Spadło pogłowie bydła, zmniejszyła się podaż, a popyt na wołowinę nie zmalał - mówi Faltynowski.

- Cielęta wywożone są na masową skalę - mówi Krzysztof Nosal z Wielkopolskiej Izby Rolniczej. - Ceny pasz treściwych i preparatów mlekopodobnych zdrożały po 1 maja prawie o 50 procent, dlatego wielu rolników ulega pokusie i wyprzedaje cielęta, nie czekając na przyszłe zyski. W ten sposób jednak możemy kompletnie zlikwidować u nas hodowlę bydła, i to teraz, kiedy nareszcie po latach stała się ona naprawdę opłacalna.

- W ciągu dwóch-trzech lat z kraju eksportującego staniemy się importerem mięsa wołowego - przewiduje Mieczysława Chabowski, prezes Zakładu Mięsnego "Morliny" w Ostródzie. - A bydło to nie kurczaki, których produkcję można zlikwidować i odbudować w ciągu kilkunastu tygodni. Tu trzeba lat. Po raz pierwszy krowa jest zdolna do wydania potomstwa w wieku przynajmniej 2,5-3 lat.

Aż takim pesymistą nie jest Leopold Szreger z Taurus Handel. Jego zdaniem polscy rolnicy dostrzegli koniunkturę i zachęceni zyskiem często właśnie teraz zaczynają hodowlę, czasami "na łeb na szyję". Wyrośnięte bydło będzie można sprzedać za rok, dwa. Populacja będzie wtedy na tyle duża, że bydło i wołowina potanieją. Poza tym z powodu wyśrubowanych cen kupcy z Zachodu dłużej zastanawiają się nad zakupem bydła w Polsce.


POWIĄZANE

Z listu, który wpłyną do naszej redakcji ppr.pl dowiadujemy się, że epidemia cho...

ARiMR informuje o wydłużeniu okresu na uzyskanie certyfikatu QAFP lub QMP ułatwi...

27 czerwca 2024 r. ruszy nabór wniosków na inwestycje zapobiegające rozprzestrze...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę