Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Duński desant

8 czerwca 2005

Co czwarty poważny duński hodowca trzody chlewnej chce przenieść produkcję do Europy Środkowo-Wschodniej

Wskazują na to wyniki sondażu przeprowadzonego przez Duńskie Centrum Doradztwa Rolniczego (Dansk Landbrugsraadgivning) w Skejby, podaje duński dziennik Berlingske Tidende.

„Zapytaliśmy większych hodowców trzody chlewnej czy w ciągu najbliższych 3-5 lat rozważają możliwość albo przeniesienia albo zainwestowania w produkcję świń za granicą. 25%, a więc co czwarty producent odpowiedział, że nosi się z takim zamiarem,” mówi Gustav Bock z Duńskigo Centrum Doradztwa Rolniczego.

Warto dodać, iż badanie nie obejmowało tych hodowców, którzy albo już przenieśli albo są w trakcie przenoszenia produkcji poza granice kraju – jak np. 60 producentów i akcjonariuszy, którzy utworzyli w Polsce spółkę Polen Invest, która dzisiaj w podległym jej Poldanorze produkuje powyżej 400.000 tuczników rocznie na ok. 25 należących do Duńczyków fermach.

Jak wynika z wstępnych szacunków za 10 lat roczna produkcja w duńskich spółkach w tym regionie Europy będzie wynosiła 20-25 mln świń, a więc tyle samo ile na dzień dzisiejszy wynosi roczna produkcja w samej Danii. Scenariusz przewidujący produkcję rzędu 50 mln tuczników na duńskich fermach ulokowanych zarówno w Danii jak i w Europie Środkowo-Wschodniej wydaje się być całkiem realny. To produkcja równa niemal połowie obecnej produkcji trzody chlewnej jaką odnotowuje się na fermach w USA.

Wyścig

Duńscy inwestorzy dosłownie przypuszczają szturm na Europę Środkowo-Wschodnią. Jak do tej pory ok. 300 hodowców zainwestowało w 60 ferm tuczu trzody chlewnej w takich krajach jak Słowacja, Polska, Łotwa, Litwa oraz na terenach byłej DDR. Z nieco mniejszym rozmachem zainwestowali w fermy na Ukrainie, w Rosji i na Węgrzech. Do kolekcji należałoby jeszcze dodać obecnie tworzoną w obwodzie kaliningradzkim norwesko-duńską spółkę Russia Baltic Pork Invest.

Jak szacuje Gustav Bock obecnie dodatkowo 150-200 duńskich producentów trzody chlewnej angażuje się w produkcję poza granicami kraju – albo inwestując w nowe, duże fermy, albo startując jako samodzielni przedsiębiorcy. Toczy się wśród nich swoisty wyścig o opanowanie podstawowych jednostek w strukturze rolnej nowych krajów, a więc przejmowanie dużych, starych państwowych gospodarstw rolnych, które obecnie są zrujnowane i można je tanio nabyć. Mają one stanowić bazę, swoisty punkt wyjścia dla uruchomienia nowoczesnej produkcji i dalszej ekspansji na rynek przetwórstwa mięsnego.

Należy dodać, że uczestnikami tego wyścigu nie są tylko duńscy producenci trzody chlewnej, ale także hodowcy z innych państw zachodnio-europejskich jak i gigantyczne koncerny w branży mięsnej. W Polsce np. o zagarnięcie jak największych udziałów na rynku mięsa amerykański koncern Smithfield Food konkuruje z dwoma duńskimi gigantami: Poldanorem i Danish Crown.

Ciężkie życie w Danii

Duńscy producenci trzody chlewnej uciekają ze swojego kraju, ponieważ nie mają tu łatwego życia. Dania jest jednym z tych państw europejskich, w którym odnotowuje się największą koncentrację zwierząt hodowlanych, co jest równoznaczne z ograniczonymi możliwościami zwiększenia produkcji i dochodów. Do tego dochodzą restrykcyjne przepisy z dziedziny ochrony środowiska naturalnego i prawa rolnego, surowe wymogi władz administracyjnych, ciągłe utarczki z mieszkańcami przylegających do ferm terenów oraz politykami, a także niezadowolenie z cen skupu żywca wieprzowego oferowanego przez spółdzielnię Danish Crown .

Dlatego Polskę jak i inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej postrzegają jako swoiste eldorado. Tania ziemia, tania siła robocza, łagodne przepisy ochrony środowiska naturalnego, a w przypadku tych bardziej restrykcyjnych brak ich egzekucji wynikający z opieszałości organów kontrolno-inspekcyjnych to argumenty przemawiające do duńskich inwestorów.

„Jest rzeczą oczywistą, że znajdą się wśród nich tacy producenci, którzy będą chcieli wykorzystać miękkie przepisy prawne jak i niedostateczną kontrolę odpowiednich organów. Hodowcy, którzy dopuszczają do powstawania dużych rozlewisk gnojowicy albo tacy, którzy wyrzucają martwe warchlaki bezpośrednio do lagun z gnojowicą jak zostało to już opisane w naszej prasie” mówi Gustav Bock.

Ale o rozwiązanie tych spraw będą musiały już zadbać miejscowe władze.


POWIĄZANE

Z listu, który wpłyną do naszej redakcji ppr.pl dowiadujemy się, że epidemia cho...

ARiMR informuje o wydłużeniu okresu na uzyskanie certyfikatu QAFP lub QMP ułatwi...

27 czerwca 2024 r. ruszy nabór wniosków na inwestycje zapobiegające rozprzestrze...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę