Najpierw mieliśmy kilka lat gwałtownego spadku pogłowia bydła, teraz widzimy tego skutki. Aby kupić byki trzeba się nieźle naszukać.
Ceny na razie nieśmiało ale zaczynają rosnąc. I jak rzadko za młode bydło można teraz dostać więcej niż za świnie. To małe pocieszenie mówią hodowcy, bo produkcja wciąż jest nieopłacalna i jeszcze dużo brakuje aby ceny skupu zrównały się z kosztami produkcji. Żeby sprzedać byka trzeba go trzymać półtora roku, przez ten czas więcej zje niż jest wart. A za sztukę rolnicy dostają zwykle niecałe 2 tys. zł.
Zamieszanie na rynku wywołała pogłoska, że naszą wołowina interesują się Włosi, konkretów nikt nie chce podać, ale już robi się nerwowo. Firmy eksportujące na pewno zaoferują korzystniejsze ceny, a wtedy nic nie uda nam się kupić na rynek krajowy – mówią właściciele małych ubojni. Już teraz skupują tylko połowę tego, co by chcieli.
Najdrożej jest na południu kraju, tam cena buhajów wzrosła do 3,50 zł za kilogram. W innych rejonach jest o 10-20 gr. taniej. Najgorzej jest z krowami rzeźnymi, ceny skupu spadły już do 1,30 zł za kilogram. A mimo to ze sprzedażą trzeba czekać w kolejce. Ubojnie nie chcą przyjmować zwierząt, bo nie mogą znaleźć na nie chętnych.