Mimo tego, że Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wyasygnowała w tym roku pieniądze na kredyty dla firm prowadzących utylizację i zajmujących się transportem padłych zwierząt, wygląda na to, że problem z ich usuwaniem ciągle istnieje. W ciągu ostatnich czterech dni poważne problemy z padłymi krowami mieli rolnicy z Bartnicy koło Nowej Rudy w województwie Dolnośląskim oraz ze wsi Prusinowice na Opolszczyźnie.
Od soboty w gospodarstwie Ireny i Eugeniusza Kopciszów z Prusinowic w powiecie Nyskim, leży zdechła, rozkładająca się krowa, której nie ma kto usunąć. Okazuje się, że Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa nie podpisała umowy z zakładem utylizacyjnym, a problem pojawił się z chwilą kolczykowania krów. Zaproponowano natomiast rolnikom, że mogą sami pokryć koszty utylizacji w wysokości 800 złotych. Po interwencji mediów wójt gminy Pakosławice otrzymał z powiatu projekt umowy dotyczącej finansowania utylizacji. Natomiast dzisiaj – 10 czerwca – Agencja otrzyma pisemną, korzystną dla rolników, umowę z zakładem utylizacji w Węgrach.
Nieco inaczej wygląda sprawa sześciu krów zabitych uderzeniem pioruna we wsi Bartnica koło Nowej Rudy. Okazało się, że za pozbycie się padłych zwierząt trzeba płacić niemal tyle samo ile krowy były warte. Stado nie było ubezpieczone, każda z krów warta była około 2 tysięcy złotych. Teoretycznie rolnik powinien odstawić nieżywe zwierzęta do odległego o 100 km punktu utylizacji. Kosztowałoby to 1500 złotych za sztukę. Martwych krów nie mógł też przyjąć na karmę dla zwierząt wrocławski Ogród Zoologiczny.
W końcu gminy lekarz weterynarii zezwolił na zakopanie martwych zwierząt. Jak się jednak okazało ARiMR podpisała umowę na skup padliny z zakładem utylizacyjnym w Osetnicy koło Legnicy. Informacji tej jednak na razie nie udało się potwierdzić.
.png)
Zaloguj przez Facebook
