Komisja Europejska na wniosek polskiego rządu podjęła decyzję o interwencji na unijnym rynku wieprzowiny. To pierwszy taki przypadek od kilku lat. Opozycja jednak twierdzi, że to spóźnione działania.
Polski wniosek na wczorajszym posiedzeniu unijnego Komitetu Zarządzającego ds. Wieprzowiny poparło kilkanaście państw. Zgodnie z nim już od 29 października do Agencji Rynku Rolnego będą mogli zgłaszać się przedsiębiorcy zainteresowani przechowywaniem półtusz wieprzowych.
Wojciech Mojzesowicz – minister rolnictwa: - Ja jestem niezadowolony, że jest taka sytuacja na rynku trzody, ale jestem zadowolony, że zainteresowała się tym po raz pierwszy Unia Europejska i problem wieprzowiny stał się problemem UE a nie tylko Polski.
Ale zdaniem opozycji takie działania są spóźnione, gdyż sytuację na rynku wieprzowiny rząd mógł przewidzieć dużo wcześniej.
Mirosław Koźlakiewicz – poseł PO: - Rolnik dzisiaj nie wie produkując wieprzowinę, żywiec wieprzowy czy on sprzeda ją za godziwą cenę czy nie.
Problem w tym, że Unia Europejska do tej pory „świńskimi górkami i dołkami” zbyt często się nie zajmowała. Ostatni raz dopłaty do przechowywania mięso stosowano na przełomie 2002 i 2003 roku. Ale opozycja przypomina, że to nie zwalnia nas z obowiązku rozwiązywania problemów rolników w kraju bez oglądania się na Brukselę.
Marek Strzaliński - poseł SLD: - Trzeba stworzyć i nadać odpowiednią rangę giełdom żywca, które będą kształtowały ceny w sposób bardziej przewidywalny niż obecnie.
Polska oprócz dopłat do prywatnego przechowalnictwa zabiegała także w Brukseli o dodatkow subwencje dla eksportu mięsa na rynki trzecie. W tej sprawie decyzji jeszcze nie ma.