Mniej zasobni młynarze nie mają dostępu do tańszego zboża ze skupu interwencyjnego. Muszą kupować je drożej na wolnym rynku. Mogą utracić konkurencyjność, a to oznacza plajtę.
Młynarzom trudno rywalizować z wielkimi zakładami, które stać było na udział
w przetargach organizowanych przez Agencję Rynku Rolnego. Dziś zakłady te mają
zboże średnio o ponad sto złotych tańsze. Nasze kłopoty w tym roku
jeszcze się pogłębiły – mówi Stanisław Rajtarowski, właściciel młyna w
Zamęcinie w powiecie choszczeńskim. Zboża jest mało i na wolnym rynku za
pszenicę muszę płacić od 530 do 540 zł plus 3 proc. VAT. Do przetargu ARR nie
startowałem, bo skąd wziąć na skup pieniądze. Własnych nie mam, a o kredyt jest
bardzo trudno.
Mąkę, małe młyny, muszą sprzedawać po cenach
dyktowanych przez potentatów. Droższej przecież nikt nie kupi. Jeszcze
produkujemy – dodaje Stanisław Rajtarowski – bo mamy dobrą mąkę i stałych
odbiorców. Ale nie wiem co będzie za kilka, kilkanaście tygodni.
Do
problemów z cenami zbóż dochodzą jeszcze inne. Wiele piekarń splajtowało lub nie
jest w stanie zapłacić za mąkę. Młynarze stracili już nadzieję, że odzyskają
swoje pieniądze.
Kłopoty zaczęły się od chwili, gdy interwencyjny skup zboża organizuje Agencja Rynku Rolnego – mówi właściciel młyna, który wolał nie podawać swojego nazwiska. – Wcześniej wystarczyło porozumienie z bankiem, który finansował skup. Wtedy pieniądze otrzymywałem pod zastaw domu czy młyna. Teraz trzeba brać udział w przetargach, spełnić zaostrzone wymogi, a to jest zbyt kosztowne. Można odnieść wrażenie, że ktoś założył sobie zniszczenie małych młynów. Obawy właścicieli małych młynów nie rozwiewa też nasze wejście do Unii Europejskiej. Co prawda ceny za zboże będą wówczas dla wszystkich takie same, ale przystosowanie do wymogów unijnych jest bardzo drogie. A młynarze nie mają skąd wziąć kilkuset tysięcy złotych na modernizację zakładów.