Straty i to bardzo duże ponieśli sadownicy. Wszystko przez styczniową falę mrozów, która zdziesiątkowała plantacje. Najbardziej ucierpiały ciepłolubne odmiany śliw, moreli, wiśni i gruszy.
Takich mrozów i strat nie było w sadach od dawna. Przemarzły pędy, pąki i całe drzewa.
Niektórzy sadownicy mają nadzieję, że część uszkodzonej plantacji uda się jeszcze uratować. Dlatego z ostatecznym szacunkiem strat czekają do wiosny. Choć już teraz wiadomo gdzie zniszczenia są największe.
- Największa strata jest w gruszach. Tu najprawdopodobniej będzie cały sad do wyrwania. Gałązki po przełamaniu są brązowe i czarne. – mówi Tadeusz Mantorski ze Związku Sadowników RP
Straty będą tym dotkliwsze, że większość sadowników nie była ubezpieczona. Wszystko przez zbyt wysokie jak na kieszenie sadowników koszty takiej umowy. - Ubezpieczenie jednego hektara, bo były prowadzone takie rozmowy z firmami ubezpieczającymi, wynosi od 1200 do 1500 złotych. – informuje Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP.
Koszty byłyby mniejsze gdyby inny był kształt ustawy o ubezpieczeniach. Wyklucza ona wsparcie finansowe państwa dla chcących ubezpieczyć swoje plantacje. Jest jednak szansa, na zmianę.
Jak zapowiada Mirosław Maliszewski z PSL, ustawa o ubezpieczeniach będzie niedługo nowelizowana z innych powodów. - Sytuacja ta to dobry powód aby poprawić ją, żeby obejmowała także sadowników. – mówi.
O tym czy lobbing sadowników okaże się skuteczny przekonamy się niebawem.