Gulaszowy kryzys narodowy opanował Węgry, gdy ze sklepów znikła niezbędna w tamtejszej kuchni papryka w proszku, wycofana ze sprzedaży z powodu znalezionej w niej toksycznej substancji.
Węgrzy, którzy spożywają średnio pół kilo ulubionej przyprawy rocznie, rzucili się do telefonów, by dowiadywać się o szczegóły ze specjalnie otwartej gorącej linii.
"Ten zakaz wstrząsnął podstawami węgierskiej kuchni, która nie istnieje bez papryki" - tłumaczyła dziennikarzowi agencji Reutera 27-letnia urzędniczka Eszter Molnar z Kalocsy.
Ministerstwo Zdrowia nakazało w środę sieciom handlowym wycofanie wszystkich produktów zawierających sproszkowaną paprykę, w której znaleziono aflatoxin, toksyczną substancję uszkadzającą wątrobę i system immunologiczny. Konsumentów wezwali, by na razie nie używali przyprawy, bez której nie może się obyć gulasz czy słynna zupa rybna.
"Wyrzucę całą paprykę, jaką mam, ale już sama nie wiem, w co jeszcze wierzyć" - rozpaczała Eszter Molnar.
Aflatioxin znaleziono wyłącznie w papryce sprowadzanej z tropików. Węgierscy producenci kupowali ją głównie w krajach Ameryki Łacińskiej, gdyż ubiegłoroczne zbiory były słabe. Według resortu zdrowia, aby poprawić czerwony kolor przyprawy, mieszali nielegalnie importowany proszek z krajowym, wprowadzając w błąd nabywców.
W czwartek po południu pustkami świeciło wiele półek w supermarketach międzynarodowych sieci Tesco czy Auchan, a także w małych, krajowych sklepach. Sądny dzień przeżywały restauracje, które musiały wyrzucić niemal połowę potraw z jadłospisu.
Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że jego inspektorzy muszą skontrolować wszystkie zapasy papryki w proszku, zanim wydadzą zezwolenie na jej ponowną sprzedaż.
Węgry są największym producentem papryki na świecie. Co roku eksportują ok. 5 tys. ton, w większości do Niemiec, Austrii, Holandii i Słowacji.