Żeby świeże pomidory mogły być sprzedawane przez okrągły rok, trzeba je uprawiać również pod osłonami, w szklarniach i tunelach foliowych. Podobnie jest z innymi warzywami o krótkim czasie przydatności do spożycia. Ich produkcja więcej kosztuje, bo wymaga dogrzewania, a ceny nośników energii szybko rosną. Nie ma już taniego miału węglowego jak kiedyś. Polscy ogrodnicy są oszczędni, potrafią wykorzystać każdą odrobinę ciepła słonecznego. Dlatego ponad 60 proc. nowalijek pochodzi u nas z wysokich tuneli foliowych, a reszta ze szklarni.
Na ogół jest tak, że w krajach mniej zamożnych i o cieplejszym klimacie dominuje tradycyjny, niezbyt kapitałochłonny system produkcji warzyw pod osłonami. Z kolei w państwach bogatych o surowszej aurze produkcja odbywa się głównie w szklarniach i na dużą skalę, żeby jej koszt jednostkowy obniżyć. W Polsce mamy jedno i drugie. Są duże, nowoczesne szklarnie, zaopatrujące w towar sieci super- i hipermarketów, a obok nich liczne tunele foliowe, gdzie produkcja jest mniej intesywna, prowadzona często bez dodatkowego ogrzewania, w późniejszych terminach agrotechnicznych. Wtedy, gdy już dzień zrobi się dłuższy i nie ma minusowych temperatur. Ta grupa producentów sprzedaje swoje nowalijki przeważnie na rynkach lokalnych.
W ostatnich kilku latach starano się u nas wdrożyć różne pożyteczne innowacje. Część ogrodników zaczęła wykorzystywać jako podłoże wełnę mineralną. Pojawiło się dużo nowych, bardziej plennych odmian warzyw. Zwiększył się areał upraw pod osłonami w poszczególnych gospodarstwach. Rezultatem m.in. tych działań było zmniejszenie energochłonności i pracochłonności produkcji. Powszechny Spis Rolny w 2002 r. wykazał, że mamy w kraju 6324 ha upraw warzyw pod osłonami. Zajmują one czterokrotnie więcej miejsca niż rośliny ozdobne.
Dominują bezapelacyjnie pomidory, których udział w całkowitej produkcji tych warzyw wynosi 52–55 proc. Na drugim miejscu są ogórki, ich udział jednak się skurczył z 30 do 21 proc. Wzrosło natomiast znaczenie takich gatunków jak papryka, sałata, rzodkiewka. Krajowe zbiory papryki oszacowano w 2002 r. już na 70 tys. ton. Warto dodać, że nasze spożycie warzyw spod osłon w przeliczeniu na 1 mieszkańca nie jest wcale takie małe, wynosiło w 2002 r. 21 kg, w tym 19 kg z produkcji krajowej.
Począwszy od 1997 r. w okresie od kwietnia do końca czerwca ogrodnicy mieli zapewnioną ochronę przed konkurencyjnym importem warzyw spod osłon. Obowiązywały wysokie cła kwotowe na przywóz z zagranicy. To się skończyło 1 maja br. z chwilą przystąpienia Polski do UE. Obecnie może się nasilić import ze starych krajów członkowskich Unii, przede wszystkim pomidorów. W 2002 r. przywóz ich w stosunku do produkcji krajowej stanowił 19 proc. Jeszcze większy udział w podaży miała importowana papryka – 34 proc. Na szczęście w tym przypadku konkurencyjność importu jest słabsza, a to dlatego że paprykę uprawia się u nas głównie w nieogrzewanych tunelach foliowych, więc jest tańsza. Dużo jej oferują producenci od sierpnia do października, czyli w okresie letnio–jesiennym.
Z pewnością po zniesieniu ceł będzie ostrzejsza konkurencja cenowa. Mogą jej sprostać duże, nowoczesne gospodarstwa ogrodnicze. Szanse utrzymania się na rynku drobnych producentów będą mniejsze.