Zmodyfikowana genetycznie kukurydza (zawierająca gen MON 810), chroniący ją przed motylem-szkodnikiem dziesiątkującym jej uprawy, została dopuszczona do obrotu w UE w 1999 roku. Skorzystały z tego tylko Francja i Hiszpania czytamy w "Głosie Wielkopolski".
Podkreśla jednocześnie, że w ubiegłym miesiącu wpisano ją do Europejskiego 
Katalogu Odmian Roślin Uprawnych. Jest to pierwszy przypadek wpisania na tę 
listę rośliny zmutowanej. Oznacza to przyzwolenie na uprawę w każdym państwie 
członkowskim Unii. Poszczególne kraje jednak mogą wprowadzić zakaz uprawy 
zmutowanej kukurydzy, pod warunkiem, że przedstawią odpowiednie 
argumenty.
Według "Głosu Wielkopolskiego", rząd polski przygotował 
natomiast projekt nowelizacji ustawy o GMO (żywności genetycznie modyfikowanej). 
Zakłada on obowiązek zgłoszenia takiej uprawy od sołtysa, przez wójta, aż do 
Ministerstwa Rolnictwa. Trzeba też poinformować o tym sąsiadów. Magazyny i 
urządzenia, które miały kontakt ze zmodyfikowaną kukurydzą muszą być czyszczone. 
Pokryć trzeba będzie też ewentualne szkody rolników uprawiających kukurydzę 
konwencjonalną, jeżeli ponieśliby straty na skutek pojawienia się GMO w ich 
płodach rolnych. W aktach wykonawczych zawarte mają być odległości pomiędzy 
uprawami GMO a konwencjonalnymi oraz czas, po którym na polu, gdzie uprawiano 
GMO, można uprawiać rośliny konwencjonalne.
Okazuje się przy tym - jak 
podkreśla "Głos Wielkopolski" - że większość Polaków, a także mieszkańców innych 
krajów Unii nie chce jeść zmodyfikowanej żywności. Inicjatywa "Europa wolna od 
GMO" rozwija się w wielu państwach. W Austrii 8 z 9 prowincji zadeklarowało się 
jako strefy wolne od GMO, we Włoszech około 80 procent kraju, w Grecji 44 z 54 
prefektur, a w Anglii 45 hrabstw zamieszkałych przez 14 mln 
mieszkańców.
Niedawno także radni sejmiku województwa podkarpackiego 
podjęli uchwałę, że ten region ma być strefą wolną od GMO. Samorząd jednak nie 
może zakazać uprawy zmodyfikowanej kukurydzy. To tylko deklaracja mająca wywrzeć 
nacisk na polski rząd. Inaczej jest w przypadku rolników z okolic Jeleniej Góry, 
Stryszowa i Chmielnika, gdzie oni sami zadeklarowali, że nie będą siać GMO. W 
Wielkopolsce nikt się nie buntuje, przynajmniej na głos - pisze "Głos 
Wielkopolski".
"Nie mamy sygnałów od rolników, ani ich związków 
zawodowych o proteście przeciw zmodyfikowanej kukurydzy" - poinformował "GW" 
dyrektor Departamentu Rolnictwa, Geodezji i Kartografii Urzędu Marszałkowskiego 
w Poznaniu, Andrzej Bobrowski. "Nie można opierać się na odczuciach, nie 
popartych badaniami naukowymi. Jeżeli jednak pojawiłaby się presja społeczna, to 
rozważymy wprowadzenie strefy wolnej od GMO. Areał kukurydzy w naszym regionie 
rośnie i dociera do niego szkodnik. Trzeba by więc mocno się nad tą sprawą 
zastanowić" - dodał.