Cukrownie zgodzą się na dobrowolne ograniczenie produkcji, czego domaga się Unia Europejska - dowiedziała się "Rz". Zyskają na tym 700 mln zł, ale za cenę zamknięcia zakładów i zwolnień pracowników
Na nieoficjalnym spotkaniu w Ministerstwie Rolnictwa wszystkie działające w Polsce koncerny cukrowe zgodziły się na obcięcie kwoty produkcji o 13,5 proc. To oznacza, że będą mogły sprzedać na rynku unijnym 1,53 mln ton cukru zamiast obecnych 1,77 mln ton.
-Od zapowiedzi do decyzji jest jeszcze trochę czasu - uspokaja Łukasz Wróblewski, rzecznik największej w branży Krajowej Spółki Cukrowej. Rezygnacja z części produkcji oznacza nic innego jak zamykanie zakładów i zwolnienia pracowników. W przypadku KSC pracę zmienić powinno kilkaset osób. Zwolnienia dotkną też innych firm działających w kraju. Posiadający dwie cukrownie w Polsce niemiecki Nordzucker planuje otwarcie w jednej fabryki etanolu.
Firmy wstrzymują się z podjęciem zdecydowanych kroków, bo w najbliższym tygodniu mają zapaść decyzje co do dalszych losów reformy unijnego rynku cukru. Może się okazać, że Komisja Europejska wymusi na koncernach jeszcze większe ograniczenie produkcji -o ok. 18 proc.
Bruksela jest zdeterminowana, by ograniczyć produkcję cukru w Europie, ale ustalona dwa lata temu reforma rynku okazała się fiaskiem. Wysokie składki na fundusz restrukturyzacyjny, a jednocześnie jeszcze wyższe rekompensaty za rezygnację z kwot produkcji, nie przyniosły oczekiwanych efektów. Niewiele unijnych koncernów rezygnowało z intratnego rynku, w Polsce jak dotąd nie zrobił tego żaden z inwestorów.
Dlatego na początku tego roku Bruksela ogłosiła nowe pomysły. W rozpoczynającym się sezonie państwa muszą wycofać z rynku część cukru. W przypadku Polski redukcja wyniosła 13,5 proc. Jeśli firmy na trwale zrezygnują z tej kwoty, to za każdą tonę dostaną 635 euro rekompensaty. Nie bez znaczenia jest fakt, że do tego nie będą musiały za tę część płacić składki na fundusz restrukturyzacyjny. -Równe obcięcie produkcji przez wszystkie koncerny jest korzystne dla Krajowej Spółki Cukrowej, która nie ma tak dużych środków finansowych jak jej konkurenci - ocenia prof. Sławomir Podlaski ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
Na ograniczeniu produkcji o 240 tys. ton polskie zakłady zyskają 670 mln zł. Prawie 60 mln zł rekompensat unijnych dostaną także plantatorzy buraków.
- Jeśli nie zrezygnujemy teraz, za wysoką rekompensatą, to potem Unia wszystkim obetnie kwoty, nie dając nic w zamian -przypomina Eugeniusz Jary z koncernu Sudzucker, który ma dziesięć cukrowni na południu Polski.
Koncerny boją się jeszcze jednej rzeczy: że jeśli same nie zrezygnują z produkcji, to zrobią to za nich rolnicy. Zgodnie z nową propozycją Brukseli plantatorzy mogą przejąć inicjatywę i zredukować kwotę o 10 proc., zmniejszając plantacje.
-Nie mówię rolnikom, by tego nie robili. Polskie koncerny przerzucają koszty unijnej reformy na barki rolników, dlatego część plantatorów może zrezygnować z produkcji -przestrzega Kazimierz Kobza, dyrektor Krajowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego. I przypomina, że od dwóch lat nie udaje się podpisać porozumienia branżowego.
Plantatorzy chcą zlikwidowania funduszu restrukturyzacyjnego, do którego producenci wpłacają składkę za każdą tonę cukru. Są z niego potem wypłacane rekompensaty za rezygnację z kwot cukrowych. Ale z funduszu wypływa znacznie mniej pieniędzy, niż wynoszą jego wpływy. Nadwyżka wynosi już 3 mld euro, które zamiast do producentów mogą wrócić do unijnej kasy.
Wciągu trzech lat trwania reformy składka polskich przedsiębiorstw do funduszu restrukturyzacyjnego wynieść może 3 mld zł. Jeśli jednak teraz zrezygnują z części kwoty, to zapłacą "tylko" 1,2 mld zł.
5903410
1