Od kilku lat jesteśmy europejskim potentatem w produkcji niektórych warzyw i owoców. W ub.r. potwierdziliśmy swoją pozycję. Eksport warzyw z Polski wzrósł o 150 proc., a owoców o 130 proc.
Według wstępnych szacunków Ministerstwa Gospodarki eksport polskich warzyw w 2003 r. wzrósł w stosunku do poprzedniego roku o 150 proc. do niemal 950 tys. ton. W przypadku owoców dynamika sprzedaży wyniosła 130 proc., a zagraniczni odbiorcy kupili u nas łącznie 680 tys. ton mrożonek i przetworów.
Większość eksportu trafiła do krajów Unii Europejskiej, przede wszystkim do Niemiec, Holandii i Wielkiej Brytanii, które od lat są największymi odbiorcami naszych produktów.
Owoce i warzywa, głównie mrożone, kupują u nas również Rosjanie (85 proc. mrożonek na tym rynku należy do polskich przetwórców), Czesi, Ukraińcy i Serbowie. Od kilku lat rośnie również popyt na świeże polskie jabłka, które znajdują nabywców w Niemczech, za wschodnią granicą, a ostatnio również w Rumunii.
Obroty w eksporcie warzyw i owoców przekroczyły w 2003 r. ponad 900 mln dolarów. Dla porównania rok wcześniej wartość sprzedaży była prawie o 300 mln USD mniejsza.
Od lat Polska jest niekwestionowanym liderem w produkcji niektórych owoców i warzyw. 90 proc. przetworów z czarnej i czerwonej porzeczki w krajach UE pochodzi właśnie od nas. Jesteśmy potentatem w produkcji cebuli i kalafiora.
W przypadku malin pierwszego miejsca ustępujemy tylko Serbom, za to zdecydowanie wyprzedzamy ich w eksporcie wiśni i jesteśmy europejskim liderem w dziedzinie produkcji tego owocu. Mocną pozycję na rynkach UE zajmują polskie mrożonki z marchwi, truskawek, soki oraz koncentraty jabłkowe.
- Naszym atutem są niskie koszty pracy. Niektórych owoców, jak truskawek nie można zbierać przy użyciu maszyn, ale tylko ręcznie. Koszt zatrudnienia pracownika jest u nas znacznie niższy niż w Hiszpanii czy Holandii - mówi dr Jan Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Dzięki temu polskie produkty są na tyle konkurencyjne, że z powodzeniem oparły się napływowi do Europy tanich przetworów owocowo-warzywnych z Chin. Duża w tym zasługa pracowników najemnych zza wschodniej granicy, coraz częściej najmowanych do pracy przy zbiorach w Polsce.
- My jeździmy na szparagi do Niemiec i Francji, a Ukraińcy do nas zbierać truskawki, porzeczki i jabłka - mówi dr Świetlik.
Według niego dzięki niskim kosztom pracy nasza pozycja na europejskim rynku nie będzie zagrożona przez najbliższych kilkanaście lat.
W przeciwieństwie do większości rolników, ogrodnicy, sadownicy i przetwórcy owoców i warzyw nie obawiają się Unii Europejskiej, ponieważ już od dawna są obecni na rynkach krajów "piętnastki".
- W przypadku owoców i warzyw nie obowiązują ani dopłaty, ani kontyngenty. Ten rynek jest znacznie bardziej liberalny niż zbożowy czy mięsny. O cenie produktu decyduje jego jakość, a nie skomplikowany system regulacji, jakim poddane są inne przetwory rolne - mówi dr Świetlik.
Producenci warzyw i owoców nie są jednak całkowicie wyłączenie z systemu dopłat, gdyż na subsydia mogą liczyć rolnicy zrzeszeni w grupach producenckich. W Polsce działa ich już kilkanaście. W naszym województwie na dziesięć istniejących grup sześć zawiązali ogrodnicy i sadownicy.
- Nasza spółdzielnia liczy 12 członków. Działając w grupie, możemy łatwiej znaleźć odbiorców - mówi Wiesław Czekaj ze Spółdzielni Producentów Warzyw "Witamex" w Pobiedniku Wielkim.