Szkółkarstwo jako jeden z nielicznych działów naszego rolnictwa, rozwija się w ostatnich latach dość dynamicznie. Dla rozwoju obydwu jego działów na jakie z grubsza jest dzielone, czyli szkółkarstwa ozdobnego i sadowniczego, są teraz dość sprzyjające, choć nie jednakie, okoliczności.
Szkółkarstwu ozdobnemu sprzyja, zapoczątkowany po transformacji systemowej, rozwój budownictwa jednorodzinnego, osiedli mieszkaniowych, biurowców i centrów handlowo- usługowych. Sadownicze zaś jest – a wielu szkółkarzy powie, że raczej było - napędzane przemianami, jakie dokonują się w polskim sadownictwie pod względem zmiany doboru odmian i podkładek w nowo zakładanych sadach. Faktem jest więc, że mamy do czynienia z rozwojem tego sektora produkcji ogrodniczej. Jak dynamiczny jest ten rozwój , trudno dokładnie powiedzieć, zwłaszcza w odniesieniu do szkółkarstwa ozdobnego, które praktycznie pozostaje poza wszelką statystyką.
Teoretycznie szkółkarze nie powinni obawiać się integracji Polski z UE, bowiem jeśli chodzi o rynek materiału szkółkarskiego nie był on w Polsce chroniony w szczególniejszy sposób. Jedynym handicapem, z jakiego korzystało polskie szkółkarstwo była tańsza siła robocza. Po integracji jednak może on przestać funkcjonować. Aby więc nasze gospodarstwa szkółkarskie mogły konkurować z podobnymi unijnymi muszą być nowoczesne, silne ekonomicznie i uzyskiwać wysoką wydajność drzewek najwyższej jakości z hektara – uważają M i M Siedleccy z AR w Lublinie. Jest to tym bardziej ważne, że jak oceniają ekonomiści obserwujący ten rynek, opłacalność produkcji zwłaszcza sadowniczego materiału szkółkarskiego będzie w najbliższych latach spadała.
Skala produkcji stwarza poważne zagrożenie dla konkurencyjności polskich szkółek z ich unijnymi odpowiedniczkami. W Polsce tylko 10 proc. gospodarstw prowadzi produkcje materiału szkółkarskiego na powierzchni większej niż 2 ha. W UE średnia wielkość gospodarstwa szkółkarskiego wynosi kilka hektarów.