W tym roku co piąte jabłko zjedzone w Unii będzie pochodziło z Polski. Pokrywamy więc 20% unijnego zapotrzebowania na jabłka, 60 proc. na truskawki i wiśnie, 80 proc. na czarne porzeczki.
W Niemczech za zbieranie owoców trzeba zapłacić 40 zł za godzinę, w Polsce - 5 złotych. Dlatego truskawki są u nas 3 razy tańsze niż w Niemczech, jagody ponad 5 razy a maliny 7 razy tańsze. Przeciwko niskim cenom skupu protestują polscy producenci.
"Niskie ceny wynikają po prostu z tego, że są wysokie zbiory" – mówi Jan Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa.
W krajach starej unii producenci podpisują kontrakty z odbiorcami przed sezonem, co zapewnia stabilne ceny. W Polsce - w trakcie zbiorów, co w kolejnych latach może prowadzić do nadprodukcji i spadku cen poniżej opłacalności. W zeszłym roku eksport owoców przyniósł Polsce ponad 1 mld dolarów. Brakuje nam sortowni i przetwórni. Dlatego zdarza się, że polskie jabłka sprzedajemy do Niemiec, by potem kupować stamtąd jabłkowy sok.