Wino z polskiej winnicy? Do tej pory, na skutek restrykcyjnych przepisów, legalna produkcja i sprzedaż tego trunku były prawie niemożliwe, choć chętnych nie brakowało.
Zabiegi krajowych winiarzy odniosły jednak skutek - według uchwalonej w styczniu przez Sejm ustawy o wyrobie, rozlewie i organizacji wyrobów winiarskich, od 1 maja 2004 r. każdy będzie mógł w pełni legalnie wytwarzać wino gronowe na własnej, przydomowej plantacji. Ustawa wzorowana jest na rozwiązaniach obowiązujących w innych krajach europejskich.
Obowiązująca dotąd w Polsce ustawa winiarska z 1997 r., znowelizowana w 2001 r., zakładała, że osoba prywatna może produkować wino gronowe, ale musi posiadać na ten cel własne laboratorium, zatrudnić na pełny etat wykwalifikowanego laboranta oraz spełnić restrykcyjne warunki sanitarne. Związane z tym koszty w praktyce uniemożliwiały wytwarzanie wina z przydomowych winnic, choć zainteresowanie taką działalnością było spore.
- Teraz mamy korzystną zmianę, ale należy jeszcze poczekać na przepisy wykonawcze do nowej ustawy - mówi Roman Myśliwiec z Jasła, właściciel winnicy "Golesz" i jeden z najbardziej znanych polskich winiarzy. - Nie oznacza też, że potencjalnym producentom usunięto sprzed nóg wszystkie biurokratyczne przeszkody. Choć nie mają już obowiązku załatwiania specjalnych zezwoleń w Ministerstwie Rolnictwa, muszą jednak zarejestrować własną działalność gospodarczą, zgłosić produkcję do urzędu skarbowego oraz prowadzić specjalną sprawozdawczość dla Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa - dodaje.
Osobom, które chciałyby legalnie handlować winami z własnej plantacji, nadal potrzebne jest zezwolenie na sprzedaż, uzyskiwane w lokalnym urzędzie miasta lub gminy. Oznacza to, że muszą otworzyć tak zwany wyszynk, czyli specjalnie zaadaptowany bar lub winiarnię - a w tym celu trzeba spełnić mnóstwo wymogów, poczynając od trwałego oddzielenia owego lokalu od budynku mieszkalnego, po posiadanie zaplecza socjalnego i sanitarnego dla pracowników.
- Tymczasem wystarczyłby jednen pokój z barem i kilkoma stolikami, tak jak na Słowacji czy w Austrii - mówi Roman Myśliwiec.
Podobnie jak u naszych południowych sąsiadów, "winiarskie trasy" mogłyby stanowić znakomitą atrakcję turystyczną, zwłaszcza na Podkarpaciu, w dolinie Wisłoki. Występują tu korzystne warunki dla uprawy winorośli - słoneczny i ciepły mikroklimat z gorącymi latami (Tarnów to polski "biegun ciepła"), dobre gleby oraz układ terenu z licznymi zboczami, zaś tradycje winiarskie sięgają czasów średniowiecza. Drugi taki region to okolice Zielonej Góry, Lubina i Głogowa.
Obecnie w Polsce istnieje - według danych ze spisu rolnego - 150 ha winnic. - Produkcją tego trunku trudni się kilkunastu plantatorów, lecz nie sprzedają swoich wyrobów na rynek - mówi Wojciech Bosak z krakowskiej Akademii Wina, zrzeszającej znawców i koneserów wina. - Jest jednak wielu chętnych do uprawy winorośli, zarówno w Małopolsce, jak i na Podkarpaciu, gdzie blisko pięćdziesięciu rolników zgłosiło już zamiar uczestnictwa w specjalistycznym szkoleniu, organizowanym przez urząd marszałkowski województwa w ramach projektu "Podkarpackie Winnice". Bardzo więc możliwe, że już za kilka lat w restauracjach i specjalistycznych sklepach będziemy mogli kupić markowe, polskie wino - dodaje.
Projekt "Podkarpackie Winnice" przewiduje w ciągu trzech lat posadzenie 10 hektarów winnic, o początkowo niewielkiej skali upraw - od 0,2 do 1,0 hektara powierzchni, które z czasem mogą zostać rozszerzone. Według założeń projektu, w ciągu 3 lat roczna produkcja jednej winnicy powinna wynosić ok. 300-450 hl wina.
Zgodnie z ustaleniami między resortem rolnictwa a krajowymi winiarzami, w Polsce można uprawiać wszystkie odmiany winorośli, które znajdują się w rejestrze przyjętym w krajach Unii Europejskiej - czyli około 50 odmian.