Niewiele się dzieje, ceny spadają, a prognozy nie zapowiadają się optymistycznie - to nie pierwszy od początku roku tydzień, który tak właśnie zaczyna się na giełdach handlujących drobiem. Nie sprzedają się ani kurczaki, ani kaczki, ani gęsi. Zamarł również utrzymujący się do tej pory na małym poziomie handel mięsem indyczym. Ceny spadły już poniżej opłacalności produkcji.
Hodowcy nie mogą z dnia na dzień zlikwidować hodowli, czekanie na cud zaczyna już wszystkich męczyć - komentuje Marcin Musiał z Internetowej Giełdy Netbrokers. Najgorsze, że nie tylko krajowe firmy nie kupują drobiu, nie ma także eksportu. Te zakłady, które jeszcze w zeszłym roku sprzedawały towar na zachód, teraz z niecierpliwością obserwują kurs euro i czekają na osłabienie złotówki.
Drobiowego mięsa jest na rynku więcej niż pod dostatkiem, ale transakcji zero. Kto chce sprzedać - musisz uzbroić się w cierpliwość i przeczekać ten okres. Teraz sprzedaż odbywa się tylko na lokalnym rynku na zasadach ścisłej współpracy producent - przetwórca. Ale i tu decyduje cena.