Od przyszłego roku rozpoczyna się w całej Polsce zwalczanie salmonellozy drobiu. Najpierw badane będą stada reprodukcyjne, by zatrzymać przenoszenie się tej choroby. Potem przyjdzie czas na fermy mięsne.
Obowiązek monitorowania i zwalczania salmonellozy drobiu wprowadziła Unia Europejska. Przedsięwzięcie jest kosztowne.
Krzysztof Jażdżewski Główny L. Wet.: Przewidujemy, że w 1 okresie będzie to kosztowało 250 mln zł.
Hodowcy nie będą obciążeni kosztami zwalczania salmonellozy. Pieniądze wyłoży budżet państwa, który może liczyć na zwrot połowy nakładów z funduszy europejskich. Program będzie realizowany kilka lat. Najpierw będą badane stada, z których pochodzą jaja do wylęgu. Jeżeli zostaną wykryte w nich najgroźniejsze serotypy salmonelli, działania będą radykalne.
dr Andrzej Hoszowski Pań. Inst. Weterynaryjny w Puławach: Stada będą likwidowane, a mięso będzie poddane właściwej obróbce termicznej. Na surowo do ludzi trafić nie może.
Nie wiadomo dokładnie, ile drobiu jest zakażone salmonellą. Z badań wynika, że może dotyczyć to aż 60 proc tuszek, ale to nie mięso jest głównym źródłem zakażeń ludzi. Największym zagrożeniem są jaja. W ostatnich dwóch latach salmonellę stwierdzano w niemal co dziesiątym stadzie niosek. W Polsce jest ponad 50 mln niosek, więc ilość zakażonych jaj może być ogromna.
W zeszłym roku, podobnie jak w 2004 z powodu zakażenia salmonellami zachorowało u nas prawie 16 tys. osób. Daje to nam jedno z najgorszych miejsc w Unii. Gorzej jest tylko w Niemczech i Czechach. Ale bardzo daleko nam do krajów skandynawskich, gdzie problem salmonellozy już nie istnieje.