Groźnym problemem branży drobiarskiej jest jej rozdrobnienie. Wiele małych firm po przystąpieniu polski do UE może splajtować, bo nie stać ich na dostosowanie do wymogów sanitarno-weterynaryjnych. Według Grzegorz Dybowskiego z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej jest kilkuset drobnych lokalnych producentów, którzy nie podejmują procesów restrukturyzacji, więc nie mają szans na eksport.
Firmy, które chcą konkurować na rynkach UE, muszą się restrukturyzować. Po integracji naszego kraju z UE bez podjęcia tych procesów niewielkie zakłady drobiarskie po prostu upadną. Niestety jest tu mowa o około 300 małych firmach drobiarskich, które obecnie radzą sobie zaspokajają popyt na rynkach lokalnych. Potem tylko kilkudziesięciu farmom uda się sprostać unijnej konkurencji – wyjaśnia Grzegorz Dybowski.
Obecnie tylko 10 % firm spośród 300 zakładów ma pozwolenia na eksport do Unii. Brak okresu przejściowego dla branży oznacza, że z chwilą wejścia naszego kraju do UE będą mogły działać tylko te fermy i zakłady, które spełniają standardy unijne. Eksperci mają nadzieję, że chociaż jednej czwartej nieprzystosowanych jeszcze firm uda się podciągnąć do europejskiego poziomu.
W 2001 roku polskie firmy wyeksportowały 37,7 tys. ton mięsa drobiowego. Tradycyjnie największy udział miały tuszki i elementy gęsi – 15 tys. ton. Na rynki zagraniczne trafiło 11,6 tys. ton kurcząt oraz 10,5 tys. ton indyków. Wartościowo polski eksport drobiu w ubiegły roku szacowany jest na kwotę 105 mln USD. Największym eksporterem jest Indykpol – 25 proc. eksportowanego drobiu oraz 76 proc. indyków pochodziło z tej firmy. Rentowność eksportu, zdaniem przedstawicieli branży, wreszcie się poprawiła.