Sieci handlowe, same poddane bezpardonowej walce konkurencyjnej na rynku, nie wahają się sięgać po coraz większy kawałek tortu, jakim jest zysk ze sprzedaży dostarczonych towarów.
Już nie tylko za promocje organizowane w marketach, ale za wejście do sklepu z towarem czy też za znalezienie miejsca w nowo otwartych placówkach, za każdy towar na półce, liczbę artykułów w sklepie, za możliwość dostarczania towaru do centralnego magazynu sieci, za ulotki reklamowe i gazetki sklepowe - płacić musi producent. W sumie pochłania to od 20 nawet do 50 procent prowizji za dostarczone towary. Coraz chętniej też supermarkety przerzucają na producentów wszelkie ryzyko związane ze sprzedażą.
Umowy, podpisywane pod dyktando sieci, też pełne są krzywdzących producentów zapisów, takich jak choćby "wszelkie koszty i opłaty związane z realizacją umowy ponosi producent", "koszty utrzymania marchandiserów odpowiadających za uzupełnianie i ekspozycję towarów na półkach oraz koszty analiz produktów zlecane przez sieci ponosi producent", "wszyscy dostawcy zobowiązani są brać udział w imprezach promocyjnych typu Urodziny sklepu, co jest warunkiem dalszej współpracy" lub też wręcz kuriozalne: "dostawca poniesie koszty utrzymania poziomu sprzedaży w sytuacji, gdy konkurencyjna sieć otworzy w pobliżu swój supermarket".
Przeciw dyktatowi supermarketów wystąpili producenci drobiu, a stawka jest w tym przypadku naprawdę wysoka: poprzez placówki tzw. nowoczesnej dystrybucji ( hiper- i supermarkety, sklepy dyskontowe) rozprowadza się ponad 40 procent mięsa drobiu i 39 procent wędlin drobiowych.
Producenci drobiu nie od razu zdecydowali się na wykopanie wojennego topora. Wielokrotnie zwracaliśmy się do Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHID), która reprezentuje w Polsce duże sieci handlowe, z propozycją wspólnego szukania kompromisu i satysfakcjonujących obie strony rozwiązań
konfliktu - wyjaśnia Leszek Kawski, dyrektor Krajowej Rady Drobiarstwa.
Owszem, wielokrotnie otrzymywaliśmy ze strony POHID zapewnienie o woli dogadania się, negocjacji, ale na tym się kończyło. Organizacja wciąż przewlekała sprawę rozpoczęcia negocjacji z producentami, po prostu grała na zwłokę, uchylając się od wszelkich konkretnych działań.
Co na to wielkie sieci? Odbijają piłeczkę na stronę przeciwnika - dostawców towarów: Globalny poziom cen ustanawiają wielcy producenci - mówi Andrzej Faliński, dyrektor generalny POHID. - Jeśli już mowa o dyktacie, to w równym stopniu można by o to oskarżać dużych dystrybutorów, jak i dużych producentów, a także hurtowników. Ataki koncentrują się na sieciach, bo są one najbardziej widoczne.
Optymistyczne jest jednak, że obie strony ustami swych przedstawicieli - Leszka Kawskiego i Andrzeja Falińskiego - deklarują wolę negocjacji i poszukiwania kompromisu. Interesująca i godna uwagi jest na pewno propozycja POHID stworzenia kodeksu etycznego wzajemnej współpracy i powołania niezależnego sądu arbitrażowego, który rozstrzygałby ewentualne konflikty pomiędzy stronami. Jednak dobra wola nie wystarczy - nadszedł już z pewnością czas, by w sprawę uregulowania stosunków dostawcy - sieci włączył się ustawodawca.