Producenci drobiu dziwią się, dlaczego ceny żywca drobiowego spadają, jeśli spożycie - zwłaszcza kurczaków - wzrasta.
Ceny tuczników ciągle rosną, więc wieprzowina w sklepach też zaczęła nieznacznie drożeć. W związku z tym klienci o mniej zasobnych portfelach chętniej kupują drób. Jego spożycie wzrasta, a ceny idą w dół. Dlaczego tak się dzieje? - Logiki w tym nie ma żadnej - twierdzi Cezary Zawiślak, producent drobiu z Serocka. - Na początku stycznia za kilogram kurczaka dostawałem nawet 3,30 zł, teraz ceny wahają się w granicach 2,80-2,90 zł.
Po dużym wzroście kosztów produkcji (głównie pasz i energii elektrycznej) próg opłacalności wynosi 2,95-3,05 zł za kilogram brojlera. Producenci drobiu nie liczą na wzrost cen skupu nawet przed świętami. Ich zdaniem mogą podrożeć np. tuszki, czy elementy drobiowe, ale tylko w sklepach. Lepiej za to powinno być od maja.
- Perspektywy są dobre - twierdzi Zenon Pieńkos, prezes firmy "Drobex" w Solcu Kujawskim. - Niebawem powinna nastąpić poprawa opłacalności. Ceny zbóż raczej spadną i po przystąpieniu do Unii Europejskiej będziemy mogli sprzedawać drób po lepszej cenie. Nie należy jednak zachłystywać się handlem bez granic, trzeba szanować odbiorców krajowych. Myślę, że nadmierny wypływ towarów i wzrost cen nam nie grozi.
Niektórzy hodowcy drobiu powodów obecnego spadku cen dopatrują się w nielegalnym imporcie. - Nasze granice nie były i nie są szczelne - mówią. - Może zmieni się to po akcesji, bo porządku będzie pilnować Unia. Na razie drobiarze zbierają dowody na nielegalny import. Będą chcieli przekazać je ministrowi rolnictwa.