Już od marca producenci jaj nie mogą wyjść na swoje. Ceny zbytu są niższe od kosztów produkcji.
Obecnie tylko na sprzedaży największych jaj można zarobić, ale tych jest najmniej. Do reszty trzeba dołożyć i problem jest w tym, że hodowcy już nie mają z czego dokładać. Nadprodukcja jest wciąż ogromna. Sytuację pogarsza jeszcze import piskląt i jaj wylęgowych z południa. Są tańsze, dlatego znajdują nabywców. Natomiast rodzimi producenci sprzedają jaja za bezcen, lub wyżynają stada.
Drobiarze mają swoją propozycje dla Agencji Restrukturyzacji oraz ministra rolnictwa. Chcą aby firmy, które kupują importowane pisklęta lub jaja wylęgowe a korzystają z preferencyjnych kredytów zwróciły to, co państwo dopłaciło do ich pożyczek. Zdaniem hodowców dopłatami powinno się wspierać tylko rodzimych producentów.
Średnia cena zbytu jaj to zaledwie 10 gr za sztukę. Nawet przy spadających cenach pasz i sprowadzaniu coraz tańszych opakowań ze wschodu i tak się nie uda zrównoważyć kosztów. Więcej szczęścia mają teraz producenci drobiu. Brojlery kosztują w skupie około 2,80 zł.