Tegoroczne prognozy Instytutu Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, choć niezbyt optymistyczne wskazują, że kryzys na rynku drobiu mija.
Od drugiej połowy zeszłego roku do marca 2002 r. produkcja drobiu rosła znacznie szybciej niż spożycie, co spowodowało niebezpieczną nadpodaż na rynku. Od kwietnia br. skala zjawiska zmniejsza się ale nie napawa producentów optymizmem, m. in. ze względu na niekorzystnie niskie ukształtowanie się cen żywca.
Konsumpcja drobiu, co prawda, w całym 2001 r. wzrosła aż o 10 proc. i rośnie dalej, ale nie tak szybko jak produkcja, która w całym roku wzrosła o 19 proc. a w drugim półroczu aż o 26 proc. Równie gwałtownie wzrosła produkcja przetworów drobiowych, ponieważ wiele zakładów kontraktuje dostawy surowca.
Wykrycie przypadków chorób BSE i pryszczycy nakręciło spiralę produkcji drobiu i jego przetworów. Najpierw gwałtowny popyt na białe mięso wywołał wzrost cen, a to podkręciło rekordową produkcję. W efekcie w drugim półroczu 2001 r. ceny spadły nawet o 20 proc. Według analityków rynku drobiowego to stąd wziął się impuls do większego spożycia tego mięsa. Obecnie ceny zbliżają się do poziomu cen z końca pierwszej połowy ub. r. i wzrosły od marca średnio o 3 proc.
Zdaniem specjalistów z IERiGŻ eksport, choć jest dla wielu producentów mięsa drobiowego szansą na zwiększenie sprzedaży, nie jest ratunkiem na nadpodaż. Od 5 lat mamy dodatnie saldo w handlu zagranicznym. W ubiegłym roku saldo wyniosło 89 mln USD. Eksport stanowi tylko 5 proc. produkcji drobiu. Głównie jest to drób tzw. wodny, czyli gęsi, które niemal w 100 proc. są eksportowane, oraz kaczki. Rzadziej, ale coraz więcej sprzedajemy do UE przetworów z indyka i kurczaka.
Rozwój eksportu zależy od chłonności rynków Unii Europejskiej. Największym odbiorcą polskiego drobiu, bo aż 80 proc. są Niemcy. Z powodu braku subsydiów eksportowych i jakichkolwiek interwencji państwa, nie jesteśmy zbyt konkurencyjni cenowo na rynkach wschodnich, które są nastawione na import drobiu.
Tam jednak są obecni producenci ze Stanów Zjednoczonych i krajów Unii Europejskiej, którzy korzystają z państwowych dopłat do eksportu. Dzięki temu stosują niższe ceny. Pozbycia się nadmiaru drobiu nie umożliwia też bezcłowa wymiana handlowa z UE. Unia sama boryka się z nadprodukcją, więc z Polski jest w stanie wchłonąć rocznie 30 tys. ton drobiu, co zdaniem ekspertów IERiGŻ, przy krajowej produkcji rzędu 700 tys. ton nie rozwiąże problemu okresowej nadprodukcji.