Od dwóch tygodni nie można sprowadzać do Polski drobiu i jaj z krajów Europy Zachodniej. Z powodu panującej tam ptasiej grypy u nas rosną ceny. W ciągu ostatnich dni ceny drobiu na Podlasiu wzrosły o blisko 18 procent.
W białostockim PSS "Społem" jeszcze dwa tygodnie temu kilogram kurczaka
kosztował 4,20 zł. Dziś kosztuje już 6,29 zł.
Podobnie jest w większości
białostockich sklepów. Najmniejsza podwyżka była w hipermarkecie Auchan. Drób
podrożał tam tylko o 50 groszy.
Ceny drobiu rosną systematycznie. Nie są to drastyczne podwyżki, ale codziennie o kilka groszy – powiedziała Grażyna Potrykus, kierowniczka sklepu Mark Pol przy ulicy Berlinga w Białymstoku. Ale do tej pory nie zauważyliśmy, żeby klienci kupowali mniej kurczaków. Było ciepło i wiele osób wybrało się za miasto. Drobiu sprzedaliśmy tyle samo, co zwykle.
W Europie Zachodniej - Belgii, Holandii,
Francji – do dwóch tygodni panuje tak zwana ptasia grypa. Dlatego do Polski
nie wolno wwozić kurczaków z zagranicznych ferm. I właśnie to ma największy
wpływ na wzrost cen – twierdzą podlascy odbiorcy drobiu. Nie mogą
tez do nas wracać opakowania po jajach, które eksportowaliśmy do krajów, gdzie
panuje choroba
– powiedział Marek
Wincenciak, wicedyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w
Białymstoku.
Podkreślił, że Wojewódzki Inspektorat Weterynarii będzie
częściej i dokładniej kontrolował fermy i gospodarstwa, które wcześniej
sprowadzały drób z Europy. Co miesiąc na Podlasie trafiało 15 tysięcy kurczaków
z zagranicy.
My mamy zawsze taką samą marżę, to dostawcy podnoszą ceny – powiedział Waldemar Śliżewski, specjalista do spraw handlu w PSS Społem. Na dodatek podrożały zboża, co także wpływa na cenę drobiu. Jak twierdzą hodowcy 75 proc. ceny drobiu stanowi koszt paszy.
Właściciele ferm, którzy przetrwali kryzys ostatnich miesięcy, dziś zacierają ręce. Jeszcze dwa miesiące temu drób sprzedawałem po 3,20 zł za kilogram. Dziś sprzedaję po 5 złotych – powiedział Leszek Prończuk, właściciel fermy w Wojszkach niedaleko Moniek.