Zła wiadomość przed Wielkanocną - takiej podwyżki jajek jak ostatnio, nie było od lat. Bo spadła złotówka i polskie jaja kupują Słowacy, Węgrzy, a nawet Rumunii, a produkcja się zmniejszyła po zeszłorocznych kłopotach farmerów
- Co pojadę na giełdę, to kilka groszy za jajko drożej. Czegoś takiego nie pamiętam od lat - mówi jeden z kieleckich piekarzy. Potwierdza to Sebastian Stachowicz, handlujący jajami w woj. świętokrzyskim. - Od stycznia jajo duże, xl-ka, czyli wagi 70-75 g, zdrożało o 8-10 gr. Teraz kosztuje na giełdzie 47 gr i dalej drożeje. Mówią, że Słowacja więcej płaci za nasze jaja i opłaca się eksport, po drugie prąd poszedł do góry - mówi Stachowicz.
Rzeczywiście, spadek kursu złotego w stosunku nie tylko do euro, ale i innych walut spowodował, że polskie jaja opłaca się wozić nawet na duże odległości. - Jajka podlegają wolnemu rykowi w UE, a to 350 mln konsumentów. Mnóstwo naszych jajek wyjeżdża do Słowacji, Bułgarii, Rumunii, Węgier - mówi Rafał Ratajczak, właściciel dużej fermy w miejscowości Zielniczki pod Poznaniem, który hoduje 200 tysięcy kur.
Ale jego zdaniem na rekordowe ceny w tym roku największy wpływ miał "kurzy dołek" z zeszłego roku. - Warunki hodowli były tak nieopłacalne, że właściwie wszyscy ograniczyli hodowle, a niektórzy pozamykali całe fermy. Teraz śmietankę spijają ci, którzy przetrwali - mówi Ratajczak.
Wylicza też koszty produkcji, które najbardziej wpływają na cenę jaja. Prąd o 40 proc. w górę, a kurniki są praktycznie bez przerwy nim oświetlane i ogrzewane, podstawowy komponent pasz jakim jest śruta sojowa podrożał w ciągu roku z 800 do 1500 zł za tonę, preparaty mineralne podawane kurom - o 20-25 proc.
- Cena to wynik gry rynkowej. Nie sądzę, żeby szybko spadła - dodaje Ratajczak.
8249542
1