Mija psychoza strachu przed ptasią grypą. Producenci drobiu się cieszą i już podnoszą swoje ceny. Jednak klienci przyzwyczajeni do tanich kurczaków nie chcą płacić więcej.
- Obawiałem się bankructwa, ale na szczęście udało mi się przetrwać ten najgorszy okres - mówi o zimowych obniżkach cen Leszek Prończuk, właściciel jednej z największych w regionie ubojni drobiu w Wojszkach. - Pomogli producenci piskląt oraz pasz, którzy idą nam na rękę, obniżając ceny. Jednak aby nam się opłacało, to cena żywca na skupie musi być wyższa o przynajmniej dwadzieścia groszy [od ubiegłego tygodnia cena żywca na skupie utrzymuje się na poziomie 2,4 zł/kg - red.].
Nie będzie to jednak takie proste, ponieważ wzrost cen w skupie automatycznie przekłada się na droższe kurczaki w sklepach. W lutym kilogram udek w PHU Market kosztował 3,99 zł. Dzisiaj cena jest o złotówkę wyższa. Na początku roku w PSS Społem za całego kurczaka płaciliśmy 4,59 zł/kg, w maju już powyżej 6 zł, a w środę cena ponownie poszła w dół do 5,79 zł.
Według Walentego Śliżewskiego, kierownika działu handlowego w PSS Społem, w Białymstoku ten spadek wywołany jest słabnącym popytem. - Konsumenci nie akceptują już tak wysokiej ceny. Przyzwyczaili się do tych niskich sprzed kilku miesięcy - uważa.
Potwierdza to również dyrektor handlowy PHU Market Janusz Szmurło.
- Nie potrafię powiedzieć, ile czasu potrwa ten trend. Ale według mnie przyczynili się do tego sami producenci drobiu. Zbyt wysoko oraz zbyt szybko podnieśli swoje ceny - powiedział.
Innym powodem spadku cen drobiu może być import tanich, zamrożonych ćwiartek kurczaków z Holandii. Zwraca na to uwagę również Śliżewski.
- Wśród hodowców krążą pogłoski o dużym imporcie z Holandii, który obniża cenę rodzimego produktu.