Tak zaczął się tydzień na rynku drobiu. Sezon urlopowy i remonty w wielu zakładach spowodowały, że rynek się skurczył. Producenci narzekać nie mogą, bo ceny zarówno żywca, jak i elementów pną się w górę w bardzo szybkim tempie. Narzekają za to zakłady, które mają problemy z zaopatrzeniem się przede wszystkim w elementy do produkcji.
Przetwórcom skończyły się zapasy i znalezienie na rynku 20 ton mięsa graniczy z cudem. Po dużych poszukiwaniach można liczyć najwyżej na 3 - 4 tony. Rynek sypie ofertami zakupu, a sprzedaży właściwie nie ma. Ci, którzy postawili na eksport mogą nie wywiązać się z kontraktów, a zainteresowanie zachodnich odbiorców jest ogromne.
Krajowa Rada Drobiarstwa przewiduje, że w tym roku powinniśmy wysłać za granicę o około 140 tysięcy ton mięsa drobiowego, czyli o 10 procent więcej niż w roku ubiegłym. Elementy drobiowe zdrożały nie tylko u pośredników. Ceny musiały podnieść zakłady przetwórcze. Filety z kurczaka kosztują prawie tyle co jeszcze miesiąc temu filety z indyka.
Drogie są także elementy do przetwórstwa. Zakłady najbardziej narzekają na wysokie ceny żywca drobiowego. Wszystko zależy od wielkości i mięsności zwierzęcia - za dobrej wagi indory producenci mogą otrzymać nawet 4 złote 50 groszy za kilogram.