Jeszcze latem świnie z województwa opolskiego były wywożone za zachodnią granicę. Dziś żywe tuczniki nie mogą iść na Zachód, bo Polska nie jest wolna od choroby Auszkiego. Idą tylko półtusze. Podaż jest coraz większa. Hodowcy tuczników martwią się zbliżającą się świńską górką. Rolnicy mają dużo zboża, tania jest też pasza. Jest dużo trzody i cena zaczyna spadać. "Może to doprowadzić do katastrofy dla producentów trzody chlewnej ponieważ wszystko podrożało nawozy, paliwo a cena trzody może spać i będzie problem ze zbytem" - uważa rolnik ze wsi Lędziny Hubert Kiwus.
Interes zdają się robić głównie duże tuczarnie. "Przykre jest to, że rolnicy zostali wyeliminowana z hodowli a firmy amerykańskie produkują" - powiedział rolnik ze wsi Stępin Leon Maślanka.
Po Świętach w ubojniach panuje zastój. Rolnicy nie sprzedają tuczników, licząc na wyższe ceny. Ludzie mają jeszcze zapasy. "Nie będzie problemów ze zdobyciem surowca, ale dla producentów ten okres może być gorszy niż przed świętami" - Klemens Jakubowski z masarni w Lubszy.
Może jednak ruszyć eksport na Ukrainę i część mięsa zostanie zdjęta z rynku. Jest też duże zainteresowanie z zachodu. Tak jest w przypadku nowo otwartego zakładu w Lubszy na Opolszczyźnie. "Wiele firm zachodnich jeszcze wcześniej przed akcesją już interesowały się jeszcze w trakcie budowy" - dodał Jakubowski.
Opolscy rzeźnicy cieszą się z tego, że w czasie Świąt przyjechało tutaj dziesiątki tysięcy turystów zza zachodniej granicy i oni wykupili dużą część mięsa, bo tak dobrych wyrobów u siebie nie mają.