Zgodnie z wieloletnią tradycją po osiągnięciu szczytu świńskiej górki, hodowla trzody chlewnej w naszym kraju powoli zmierza w kierunku dołka.
Tegoroczne ceny skupu żywca wieprzowego były niższe od ubiegłorocznych o 17,2 proc. i wynosiły średnio 3,12 zł. Były jednak miejsca i czas, gdzie cena ta nie przekraczała 2,30 zł za kg. Takie ceny oznaczają, że hodowcy musieli dopłacać do produkcji. Według wyliczeń Instytutu Ekonomiki Rolnictwa, gdy relacja cen żywca do ceny żyta wynosi 1:9, opłacalność jest zerowa. Tymczasem w tym roku relacja ta wynosiła od 1:7,5 do 1:8,2. Jest to efekt nadmiaru trzody, której w tym roku skupiono blisko 110 tys. ton, o prawie 23 proc. więcej niż w pierwszych siedmiu miesiącach roku ubiegłego. Kolejnym efektem nadpodaży wieprzowiny są ogromne zapasy w magazynach, których musimy się pozbyć przed 1 maja 2004, a więc przed wstąpieniem do Unii Europejskie. Wtedy bowiem koszty przechowywania mięsa przejmie na siebie Bruksela, i trudno się dziwić, że nie chce ona płacić nam za to więcej, niż wynoszą dopłaty na cel we wszystkich krajach "Piętnastki".
Rolnicy zaczęli więc ograniczać produkcję trzody, do czego przyczyniły się wysokie ceny ziemniaków i zboża. O ile w ub. roku pogłowie wzrosło o 9,3 proc., o tyle w lipcu br. zmalało o 0,5 proc. i wyniosło 18,6 mln sztuk. Spada zwłaszcza liczba loch prośnych - aż o 7,3 proc. w stosunku do lipca 2002. Spadają też ceny targowiskowe na prosięta; obecnie średnio za parę trzeba zapłacić 156 zł.
Nie oznacza to jednak nieuchronnej podwyżki cen na wyroby wieprzowe. Zapasy są ogromne, a konkurencja pomiędzy zakładami przetwórczymi równie wielka. Toteż na wzrost cen wszyscy będą musieli jakiś czas poczekać, przy czym konsumenci będą czekać z niepokojem, natomiast rolnicy - za nadzieją i niecierpliwością.
.png)
Zaloguj przez Facebook
