Po zamknięciu w ubiegłym roku przez Rosję swojego rynku przed polskimi producentami mięsa większość firm, które współpracowały z rosyjskimi kontrahentami, nie spodziewała się, że powrót okaże się drogą przez mękę.
We wrześniu ubiegłego roku okazało się, że interesy z Rosją będą mogły prowadzić tylko te, które poddadzą się szczegółowej kontroli rosyjskich weterynarzy. Uzyskanie zezwoleń wydawało się tylko formalnością.
Niestety tak nie jest. Spośród 75 zakładów produkujących mięso czerwone, starających się o prawo eksportu do Rosji, zgodę otrzymało 19. W branży drobiarskiej z 20 firm certyfikat uzyskało 12.
Rosyjskie przepisy są zbyt ogólne, więc inspektorzy interpretują je dowolnie. Dla niektórych nawet niewielkie uchybienie jest znaczące, więc wpisują je do protokołu, który decyduje o losie zakładu.
Wśród przedsiębiorstw, które nie otrzymały zgody na sprzedaż do Rosji, są duże firmy, jak np. Animex, od lat największy eksporter mięsa i wyrobów mięsnych, który tradycję wywozu za granicę rozpoczął 50 lat temu, wysyłając do Stanów Zjednoczonych szynkę Krakus. Obecnie Animex eksportuje swoje produkty do Wielkiej Brytanii, Francji, Danii, Niemiec, krajów Beneluksu i Hiszpanii. Z powodzeniem działa na rynkach azjatyckich, w Korei i Japonii, ale w Rosji go nie ma. - Żaden zakład Grupy Animex i wiele innych zakładów dużych firm z branży mięsnej nie uzyskały pozwolenia -ubolewa Andrzej Pawelczak, rzecznik Animeksu.
Kolejnej kontroli spodziewa się też Marek Langowski, dyrektor zakładów Mat w Czerniewicach. Zakład produkujący wołowinę, wieprzowinę i ich przetwory od lat współpracował z rosyjskimi odbiorcami. - Mimo że nie było zastrzeżeń, nie uzyskaliśmy pozwolenia - narzeka dyrektor Langowski. Ale certyfikat nie gwarantuje sukcesu.
Włodzimierz Bartkowski, wiceprezes firmy Cedrob w Ciechanowie, wie, jak trudno po kilkumiesięcznej nieobecności wrócić na rynek rosyjski. Chociaż zakład ma pozwolenie na handel z Rosją, trudno mu konkurować z przedsiębiorcami obecnymi na tamtym rynku. - Rosjanie sprowadzają znaczne ilości drobiu z Ameryki Północnej i Brazylii, a nasze mięso, szczególnie przy niekorzystnym kursie walutowym, jest zbyt drogie - mówi Włodzimierz Bartkowski.