Prezes spółki Poldanor, zajmującej się produkcją mięsa i jego przetworów, Tom Axelgaard oświadczył podczas czwartkowej konferencji prasowej w Warszawie, że jego firma padła ofiarą frustracji duńskich związków zawodowych, które obawiają się przeniesienia produkcji wieprzowiny do Polski.
Jego zdaniem, informacje o zagrożeniach dla środowiska naturalnego, wynikających z działalności firmy w Polsce, mają ścisły związek ze strajkiem 3 tys. pracowników duńskich rzeźni, którym pracodawcy zagrozili przeniesieniem produkcji do Polski, o ile nie zgodzą się na redukcję wynagrodzenia o 15 proc.
W ubiegłym tygodniu Poldanorem zainteresowały się media, zarzucając niektórym członkom władz spółki wyłudzenie wartych 100 mln koron preferencyjnych kredytów rządu duńskiego, które były udzielone pod warunkiem zastosowania duńskich przepisów ochrony środowiska przy inwestycji w Polsce.
Media ujawniły, że zbiorniki na gnojowicę, wbrew umowie, są otwarte, a nie zakryte i szczelne. Axelgaard zapewnił, że zbiorniki są już zakryte, a produkcja Poldanoru nie zagraża środowisku naturalnemu.
Axelgaard poinformował, że duński Fundusz Inwestycyjny w Europie Środkowo-Wschodniej, który był udziałowcem Poldanoru, nie wspierał spółki, lecz na komercyjnych warunkach zainwestował w nią 91 mln koron i - jak podkreślił prezes - kwota ta została funduszowi "spłacona z zyskiem".
Przedstawiciele firmy zaprzeczyli również enuncjacjom prasowym, że udziałowcem Poldanoru jest mąż unijnej komisarz rolnictwa Mariann Fischer Boel.
Axelgaard zapewnił, że firma rygorystycznie przestrzega zarówno polskich, jak i duńskich przepisów dotyczących ochrony środowiska naturalnego. Przyznał, że problemy z czterema zbiornikami na gnojowicę na fermach na Pomorzu wynikły stąd, że fermy znajdują się na terenie byłego PGR-u i dostosowanie urządzeń do wymaganych norm wymagało czasu.
Poldanor jest na polskim rynku od 1994 r. Jego podstawowa działalność to chów i hodowla trzody chlewnej w 24 zakładach rolnych oraz uprawa roślin i produkcja paszy.