Chociaż często "rzutem na taśmę", to jednak branża mięsna dokonała znaczącego wysiłku dla dostosowania się do unijnych wymogów sanitarno-weterynaryjnych. Nie spełniły się czarne scenariusze mówiące o masowym zamykaniu nie dostosowanych zakładów, dla części tych, które nie zdążyły jedynie z dostosowaniami strukturalnymi udało się wytargować dodatkowo okresy przejściowe dla dokończenia prac.
W sumie weszliśmy na rynek Unii z 577 zakładami uboju żywca i rozbioru mięsa czerwonego (w tym 72 chłodnie) oraz 346 zakładami przetwórczymi. Natomiast 244 zakłady mięsa czerwonego otrzymały okresy przejściowe na dostosowania strukturalne do 2007 r.
Dla 169 zakładów z dawnej grupy B1 udało się uzyskać okres przejściowy na dostosowanie od 6 do 12 miesięcy po integracji - w czasie trwania okresów przejściowych zakłady mogą sprzedawać swoją produkcję jedynie na rynek krajowy.
Około 487 zakładów, które nie podjęło trudu dostosowania się, zdecydowało się na formułę sprzedaży bezpośredniej - a więc prosto z zakładu lub we własnym przyzakładowym sklepiku, tylko w najbliższej okolicy i na niewielką skalę.
"Hekatomba ofiar integracji" w branży mięsnej, którą wieszczono w czarnych scenariuszach, zmaterializowała się w postaci zamknięcia jedynie 74 zakładów i ponad stu sekcji uboju w zakładach zintegrowanych. Wizja kwadratowej pieczęci, jaką oznaczane są wyroby, które można wprowadzać do obrotu jedynie na rynku krajowym zmobilizowała maruderów do tego stopnia, że w pierwszych miesiącach po integracji przedstawiciele Inspekcji Weterynaryjnej mieli trudności z podaniem aktualnego stanu zakładów produkujących jedynie "na kraj" - w każdym tygodniu kolejne przedsiębiorstwa zgłaszały gotowość do odbycia kontroli, dopuszczającej ich produkty na wspólny unijny rynek.
Już w sierpniu br. lista zakładów dopuszczonych na jednolity rynek zwiększyła się o blisko 40. Na koniec bieżącego roku uprawnienia do obrotów na unijnym rynku ma już ok. 1000 z ok. 3500 krajowych firm mięsnych.