Rolnicy odchodzą więc z pustymi rękami. Tym wszystkim, którym wydawało się, że wystarczy jakiś jednostkowy ruch oddolny i uda się wywalczyć wsparcie i pomoc rządu dla gospodarstw rolnych zderzyli się z brutalną rzeczywistością. Obiecane spotkanie w ostatnią niedzielę z premierem nie odbyło się, a sądy przychylają się do decyzji władz samorządowych odmowie wydania zgody na organizacje protestów. Odmowy do 7 kwietnia 2024 roku nie były wydawane, ponieważ w tym właśnie dniu odbyły się wybory samorządowe i włodarze nie chcieli wypadać źle w oczach lokalnych wyborców.
Gorzka to pigułka dla rolników, którzy ciągle nie chcą zrozumieć, że tylko silne organizacje związkowe są w stanie skutecznie, długofalowo przeciwstawiać się niesprawiedliwości i wywalczyć jakiekolwiek ustępstwa rządu wobec społeczności rolniczej. Jednostkowe, samozwańcze grupki niewiele znaczą, nikt z nimi liczył się nie będzie, a w dłuższej perspektywie czasowej nie zostaną nawet zauważone.
Wobec gigantycznych wielomiesięcznych protestów, jedynym jak na razie dokumentem, pod którym podpisał się rząd, są ustalenia NSZZ RI Solidarność, Kółek Rolniczych i pozostałych grup rolników z Jasionki, za które zresztą rolnicy atakowali w niezwykle zaciekły sposób sygnatariuszy tych ustaleń.
Dzisiaj widać, że rację mieli ci, którzy te uzgodnienia wynegocjowali i podpisali. Cała reszta jest zmarginalizowana i pozostała z pustymi rękami, czyli z niczym.
oprac, e-mk, ppr.pl