Przed Sądem Okręgowym w Olsztynie rozpoczął się proces o odszkodowanie za utracone w wyniku reformy rolnej sprzed prawie 70 lat gospodarstwo rolne w powiecie nidzickim. Spadkobiercy właściciela żądają od Skarbu Państwa 450 tys. zł. rekompensaty.
Chodzi o prawie 53 hektarowe gospodarstwo położone we wsi między Nidzicą a Mławą (dawniej wieś znajdowała się w powiecie mławskim, obecnie w powiecie nidzickim). Rodzina, której spadkobiercy domagają się obecnie odszkodowania od Skarbu Państwa, przeżyła w czasie wojny i tuż po niej podwójny dramat. Ojciec rodziny oraz dwójka dzieci zginęli w niemieckim obozie pracy. Rodzina dwukrotnie traciła swój majątek; po raz drugi bezpowrotnie. Najpierw w czasie II wojny światowej, gdy gospodarstwo zabrali Niemcy, a następnie po wojnie, gdy własność odebrały władze komunistyczne.
I to za decyzję nacjonalizacyjną z 1950 r. w ramach reformy rolnej, spadkobiercy właściciela żądają od Skarbu Państwa odszkodowania. Po przejęciu tej nieruchomości przez Skarb Państwa doszło do sprzedaży na rzecz osób trzecich gruntów o łącznej powierzchni o najmniej 37,5 ha i za te grunty spadkobiercy mogą jedynie uzyskać odszkodowanie. Natomiast około 12 ha nadal znajduje się we władaniu Skarbu Państwa i te grunty spadkobiercy mogą odzyskać.
Prokuratoria Generalna reprezentująca Skarb Państwa chce oddalenia powództwa w całości.
Sąd przesłuchał w piątek świadka - 89 letniego mężczyznę, który urodził się i mieszkał do 1957 roku w tej samej wsi, co nieżyjący już właściciele gospodarstwa. Opowiadał, że posiadali oni największe gospodarstwo w okolicy, zarówno jeśli idzie o powierzchnię gruntów, jak i inwentarz. Świadek opowiadał, jak najpierw na tym gospodarstwie osiedlił się osadnik niemiecki, gdy rodzinę wywieziono do obozu pracy, a po wojnie, gdy zaczął obowiązywać dekret Bieruta, rodzina ponownie straciła majątek. Został on rozparcelowany między rolników z okolicy.
Sąd wyznaczył kolejny termin rozprawy na 6 października.
Dramat rodziny zaczął się w 1940 r., gdy ojciec rodziny Władysław wraz z 4 spośród 6 dzieci został wywieziony z majątku do hitlerowskiego obozu pracy w Soldau (Działdowie), a na ich gospodarstwie osiedlił się osadnik niemiecki. Mężczyzna i jego dwójka dzieci zginęli w obozie. Obóz przeżyła córka i syn, który uciekł z obozu i w 1945 r. osiedlił się w gospodarstwie swoich rodziców. Założył rodzinę i razem z żoną pracował na roli aż do momentu wysiedlenia w 1950 r. przez władze komunistyczne. Orzeczeniem z 14 lutego 1950 r. Urząd Wojewódzki Warszawski uznał, że rodzina utraciła gospodarstwo na mocy dekretu PKWN z 1944 o przeprowadzeniu reformy rolnej.
Jak wskazano w pozwie, w momencie doręczenia tego orzeczenia gospodarujący wówczas na tej ziemi dostali nakaz opuszczenia gospodarstwa w ciągu kilku minut. „Gospodarz został brutalnie wypędzony ze swojego rodzinnego majątku. Nie mógł zabrać ze sobą nawet rzeczy osobistych. Zakazano jemu i jego rodzinie osiedlenia się w tym samym powiecie, w którym znajdowało się ich gospodarstwo, tj. powiecie mławskim” - wskazano w pozwie.
Powodowie dochodzą odszkodowania za grunty, które po bezprawnym przejęciu zostały zbyte przez Skarb Państwa na rzecz osób trzecich i chroni je rękojmia wiary ksiąg wieczystych, oraz za budynki, które na mocy decyzji nacjonalizacyjnej zostały im odebrane. Spadkobiercy właścicieli wstępnie określili wartość odsprzedanej części gospodarstwa na 1,3 mln zł, a z uwagi na to, że dziedziczą oni udział 1/3 w gospodarstwie, kwota dochodzona w tej sprawie wynosi łącznie 450 tys. zł - po 90 tys. zł na rzecz każdego z powodów.
Agnieszka Libudzka (PAP)