Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa przybyło 42 inspektorów pracy. To dyrektorzy i urzędnicy związani z poprzednią ekipą. Stali się nieusuwalni - informuje "Rzeczpospolita". Nie można ich wyrzucić z pracy ani pogorszyć im warunków przez pięć lat.
Ustawa o społecznej inspekcji pracy została uchwalona w 1983 roku. Z dokumentów związkowych, do których dotarła "Rzeczpospolita" wynika, że inspektorów powołano pierwszy raz w dziejach agencji dopiero teraz - tuż po wyborach parlamentarnych. Ktoś odkurzył leciwe przepisy, by zapewnić schronienie urzędnikom.
Ustępujący prezes ARiMR Wojciech Pomajda, obecnie poseł SLD, zaprzecza jakoby to za jego przyzwoleniem kadra w ten sposób "okopywała się" w agencji. Wśród inspektorów znalazło się jednak wielu członków jego gabinetu politycznego i dyrektorzy departamentów.
Receptą na zdobycie stanowiska inspektora były dobre układy ze związkami zawodowymi działającymi w agencji. To właśnie związki - praktycznie bez żadnej kontroli - wybierają inspektorów. Jak pisze "Rzeczpospolita" w ARiMR doszło do tak absurdalnej sytuacji, że inspektorami wielu departamentów zostali... dyrektorzy tych departamentów. Teraz będą kontrolować samych siebie.