Rolnicy, którzy w najbliższych dniach zdecydują się na złożenie wniosku o dopłaty bezpośrednie będą mogli to zrobić spokojnie i bez tłoku. Szturm na biura Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zacznie się w drugim tygodniu czerwca.
Do wczoraj, do 13.00, wnioski o wpis do ewidencji złożyli właściciele ponad 69 tys. gospodarstw w naszym regionie, a więc ociąga się z tym jeszcze ponad 10 tys. rolników.
Na szczęście termin został przedłużony do końca maja i w tym samym dniu, w którym rolnik złoży wniosek o wpis do ewidencji, może też złożyć wniosek o dopłaty bezpośrednie.
Na razie powiatowe biura agencji w naszym województwie przyjmują około 2 tys. wniosków dziennie (w sumie wnioski złożyło prawie 17,5 tys. rolników, czyli 22 proc. uprawnionych).
- Możemy bez większych problemów przyjąć nawet 3,5 tysiąca wniosków dziennie - zapewnia Andrzej Gross, dyrektor toruńskiego oddziału ARiMR. Może się jednak zdarzyć, że większość rolników ruszy do biur powiatowych tuż przed ostatecznym terminem. Wtedy mogą się spodziewać długich kolejek, ścisku, tłoku i nerwowej atmosfery.
Wojewoda kujawsko-pomorski Romuald Kosieniak obiecał, że w czerwcu skieruje do pomocy agencji 60 swoich pracowników. Rolnicy już teraz znajdą pomoc w każdej gminie (po 3-4 urzędników zostało wcześniej przeszkolonych w urzędzie wojewódzkim).
31 maja uruchomiona zostanie bezpłatna infolinia w KPUW. Dzwoniąc pod nr 987 będzie się można dowiedzieć wszystkiego o dopłatach bezpośrednich. ARiMR przeznaczyła też po 700 zł na gminę na dojazdy do sołectw dla doradców z izby rolniczej.
- Jeśli będzie taka potrzeba nasi pracownicy też mogą pomagać rolnikom w wypełnianiu wniosków - deklaruje Edyta Zakrzewska, dyrektor bydgoskiego oddziału ATR. W akcję "dopłaty bezpośrednie" zaangażowane są oczywiście ośrodki doradztwa rolniczego.
W każdym z trzech byłych województw pracuje z rolnikami od 60 do 70 specjalistów. Można ich znaleźć w szkołach, urzędach gmin, w bankach spółdzielczych. Zatrudnieni zostali nawet byli pracownicy ODR-ów.
We wsiach wiszą plakaty, przeprowadzane są kurendy (z podpisem sołtysa), doradcy dysponują też programem komputerowym, który pozwala wprowadzić dane na przykład kilkunastohektarowego gospodarstwa złożonego z 15 działek w ciągu 3-4 minut.
Pracownicy agencji oraz Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej przyznają, że jednym z powodów opieszałości rolników w składaniu wniosków jest ich obawa przed popełnieniem błędu przy pomiarze pól.
- W przypadku prostych działek wystarczy zmierzyć je kraczką - mówi wojewoda Romuald Kosieniak, z wykształcenia geodeta. - Jeśli jednak działka ma nieregularne granice, pomoc geodety może być niezbędna. Większość gmin ma GPS-y (urządzenia wykorzystywane do pomiaru pól), GPS kupiła izba rolnicza, można zamówić tę usługę w firmach geodezyjnych.
Specjaliści przypominają, że błąd może wynieść 3 proc. powierzchni uprawnionej do dopłat, nie więcej jednak niż 2 ha.