"Teraz wszystko zależy od obywateli" - powiedział premier Leszek Miller po tym, jak Sejm przyjął uchwałę stanowiącą, że referendum europejskie odbędzie się w dniach 7-8 czerwca.
Pytanie referendalne będzie brzmiało: "Czy wyraża Pani/Pan zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej?".
"Decyzja należy do Polek i Polaków, którzy mogą powiedzieć TAK, mogą powiedzieć NIE. Ważne, żeby wzięli udział w referendum. Serdecznie do tego zachęcam i oczywiście zachęcam do głosowania na TAK" - powiedział Miller w Sejmie.
Zapytany, czy udało mu się przekonać do UE posła LPR Romana Giertycha, z
którym na sali sejmowej wymieniał uwagi, premier zażartował: "Moja praca nad
posłem Giertychem dopiero się zaczyna".
Dodał, że rozmawiał z Giertychem o
projekcie uchwały i wymieniał uwagi o poprawkach, jakie składał poseł LPR, który
chciał m.in. zapytać w referendum, czy Polacy wyrażają zgodę, by prezydent
Aleksander Kwaśniewski ratyfikował Traktat Akcesyjny podpisany przez premiera
Leszka Millera.
Zdaniem szefa rządu, pytanie wybrane przez Sejm spośród kilku
wariantów jest dobre. Podkreślił, że wygrało ono w rozmaitych sondażach, jest
"proste, łatwe do zrozumienia".
Zapytany, czy spodziewa się, że w referendum
weźmie udział ponad 50 proc. uprawnionych do tego Polaków, Miller powiedział, że
"sprawa jest tak ważna, przesądzająca o naszych szansach na wiele następnych
lat, że każdy, kto dobrze życzy Polsce powinien wziąć udział w referendum i
powinien powiedzieć TAK dla miejsca Polski w Unii Europejskiej".
Na pytanie, czy zapewnieniu frekwencji pomoże to, że referendum będzie
dwudniowe, premier odpowiedział, że ma nadzieję, iż "nawet jeśli jest to uzysk
niewielki, to jednak wystąpi". Według niego najgorsze byłoby gdyby w
jednodniowym głosowaniu okazało się, że około 50 proc. Polaków poszło do urn.
"Wtedy mieliby do siebie pretensje, że nie zastosowano dwudniowego referendum i
frekwencja mogłaby być większa" - podkreślił Miller. Jego zdaniem,
nieprawdopodobne jest, by w związku z dwudniowym głosowaniem dochodziło do
jakichś "przekrętów".
"Przecież członkowie komisji będą obecni przez cały ten
czas. Postaramy się także, aby policja była w pobliżu, żeby lokale wyborcze były
dobrze chronione. Nie widzę żadnego niebezpieczeństwa" - zaznaczył premier.
O
bezpieczeństwie urn i kart do głosowania w nocy z soboty na niedzielę zapewnił
również szef MSWiA Krzysztof Janik. "Urny zostaną opieczętowane. Zostaną także
opieczętowane pozostałe karty do głosowania i pozostaną w lokalu komisji".
Dodał, że będzie rozmawiał z Państwową Komisją Wyborczą, aby przewidzieć
możliwość pozostania na noc w lokalach wyborczych części komisji. Janik
przypomniał, że w referendum dwudniowym komisje mogą liczyć nawet 10 osób.
"Będziemy także zwracali się do policji, aby na prośbę burmistrzów, wójtów,
prezydentów miast wystawiła po prostu funkcjonariuszy, którzy będą chronić
lokale wyborcze" - zapowiedział szef MSWiA.