Kolejna sesja negocjacji z UE dotyczących weterynarii i polskiej składki do unijnej kasy nie przyniosła przełomu. Rysuje się jednak kompromis w sprawie zapewnienia ochrony polskiego budżetu przed nadmiernym obciążeniem składką.
Środowe konsultacje miały przygotować kolejne spotkanie w formule
"negocjacyjnego konfesjonału" zaplanowane na początek przyszłego tygodnia. Nic
nie wskazuje jednak na to, że kolejna "spowiedź" Polski w Brukseli zmniejszy
rozbieżności między Polską a UE w zasadniczych sprawach.
Negocjatorzy UE
uznali jednak wczoraj argument konieczności zadbania o stabilność budżetu Polski
w pierwszych latach członkostwa (przynajmniej w pierwszych miesiącach 2004 r. z
polskiego budżetu może płynąć dużo więcej niż z unijnego dla Polski). Unia
zgadza się z tym, że nie można dopuścić do załamania polskiego budżetu.
Pozostaje ustalenie, czy rzeczywiście istnieje taka groźba i co ewentualnie
robić, aby do takiej sytuacji nie doszło.
Jak tłumaczyli w środę unijni
dyplomaci, duński premier Anders Fogh Rasmussen miał powiedzieć przywódcom z
państw kandydujących, że "trzeba zapewnić realność przepływów budżetowych po
rozszerzeniu". Oznacza to, że UE rozumie stanowisko Polski, iż w ostatecznym
rozrachunku budżetowym z Unią liczyć powinny się realne pieniądze, a nie
wirtualne kwoty poprawiające naszą pozycję netto (np. proponowana przez UE, a
niemożliwa do wykorzystania, wysoka zaliczka na fundusze strukturalne i
spójności).
Stąd pewna nadzieja, że Piętnastka zgodzi się w końcu na
któryś z "technicznych" postulatów Polski, mający zapobiec nadmiernemu
wyżyłowaniu naszego budżetu. Może to być: płacenie składki nie w comiesięcznych
ratach po 200 mln euro, ale np. w kwartalnych bądź co pół roku; zmniejszenie o
połowę wysokiej zaliczki na unijne fundusze (mielibyśmy szansę na kilkaset
milionów euro "żywej gotówki" w postaci rekompensaty budżetowej, bo nasza
pozycja budżetowa w UE uległaby pogorszeniu).
W środę Unia po raz kolejny
odrzuciła stanowczo polski postulat stopniowego wzrostu składki do unijnego
budżetu w ciągu pięciu lat. Żadnej generalnej redukcji składki –
powiedział jeden z naszych unijnych rozmówców. Jego zdaniem elastyczność UE
dotyczy tylko metody liczenia przepływów gotówki w dwie strony. Nowe państwa
członkowskie będą musiały płacić pełną składkę do budżetu od pierwszego dnia w
Unii, aby uniknąć trudności w rozliczeniach z UE – tłumaczył rzecznik
Komisji Europejskiej Jean-Christophe Filori.
Tak przedstawiciele Komisji
Europejskiej, jak i państw członkowskich skrytykowali wczoraj wspólne
oświadczenie ministrów finansów krajów kandydujących w sprawie składki
budżetowej. We wtorek ministrowie zaapelowali do UE, by zgodziła się na
stopniowe dochodzenie do pełni składki w tym samym czasie, w którym kandydaci
musieliby czekać na pełnię dopłat bezpośrednich dla rolników. Zdaniem strony
unijnej takie oczekiwanie jest absolutnie nierealistyczne i – co więcej –
utrudnia negocjacje.
Według informacji "Gazety Wyborczej" Hiszpania,
Niemcy, Holandia oraz Luksemburg nacisnęły też hamulec w negocjacjach na temat
polityki konkurencji. Zarzucają Komisji, że w projekcie unijnego stanowiska
(tzw. DCP) poszła na zbyt duże ustępstwa. Rządom nie podoba się m.in.
siedmioletni okres przejściowy dla małych i średnich przedsiębiorstw
działających w specjalnych strefach ekonomicznych (SSE) na dochodzenie do
unijnych standardów pomocy publicznej oraz plan restrukturyzacji polskiego
hutnictwa.
Zagrożenie istnieje – przyznaje Jarosław Pietras, podsekretarz stanu w
Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, członek polskiego zespołu
negocjacyjnego. Jednak jesteśmy w takiej fazie negocjacji, w której
trudno wziąć polityczną odpowiedzialność za zablokowanie rozmów –
powiedział "Gazecie" Pietras.
Zapewnił, że Polska zajęła twarde
stanowisko w kwestii warunków udzielania pomocy publicznej dla tych dużych
inwestorów, którzy otrzymali pozwolenia na działalność w SSE w 2000 r. Chcemy,
by dostali oni ulgę podatkową w wysokości 75 proc. inwestycji, UE godzi się na
50 proc. Po naszej stronie nie było elastyczności i strona unijna to
odnotowała. Nie jesteśmy w tym punkcie rozmów, w którym moglibyśmy powiedzieć,
że sprawa jest przegrana – podkreślił Pietras.
Nastroje inwestorów
może poprawić zgoda Ministerstwa Finansów na przywrócenie "starym" inwestorom z
SSE ulgi od podatku od nieruchomości. Ministerstwo chce jedynie gwarancji, że
ulga – i związana z nią rekompensata dla gmin, które utracą część wpływów –
będzie limitowana.
Udało się za to rozstrzygnąć część kwestii
podatkowych. Mamy uzgodnienia techniczne dotyczące zerowej stawki akcyzy na
komponenty do produkcji biopaliwa. To wydaje się być na dobrej drodze do
załatwienia i uzgodnienia – powiedział min. Truszczyński. Jego zdaniem
"sprawa pomaszeruje szybko dalej" i UE zgodzi się na utrzymanie zerowej stawki
na te surowce. Nie wiadomo jeszcze jednak, jak długo. Polska dąży do
bezterminowego zwolnienia biopaliw z akcyzy.
Zdaniem negocjatora
"umożliwienie stosowania zerowego obciążenia akcyzowego na ekokomponenty, takie
jak estryd, bioetanol, biodisel, spowoduje duży wzrost produkcji tego rodzaju
komponentów w Polsce". To z kolei "dałoby zatrudnienie dużej liczbie producentów
rzepaku, pozwoliłoby na poprawę sytuacji ekologicznej kraju".
O ile
sprawa biopaliw wydaje się być przesądzona na naszą korzyść, nad ważniejszym
polskim postulatem – utrzymaniem zerowej stawki VAT na maszyny rolnicze i środki
produkcji rolnej – utrzymuje się wciąż znak zapytania. Truszczyński przyznał, że
dla wielu krajów w UE byłoby to naruszenie zasad konkurencji. Eksperci od VAT ze
strony polskiej i unijnej spotkają się niebawem, by rozmawiać o zakresie
polskiego VAT na artykuły rolne. Postulat zostanie włączony do finalnego pakietu
negocjacyjnego.
Środowe konsultacje w Brukseli nie przyniosły rozwiązania
problemu tzw. podwójnej produkcji w polskich mleczarniach. UE jest wciąż
niechętna wobec przyznania Polsce trzyletniego okresu przejściowego. W tym
czasie mogłaby być utrzymana możliwość produkowania w jednym zakładzie
przetworów z mleka klasy "ekstra" (spełniającego unijne normy) i z mleka klasy
pierwszej (niespełniającego tych norm). Spór z Unią toczy się nie tylko o liczbę
mleczarń, które miałyby w okresie przejściowym prawo do podwójnej produkcji, ale
także o to, czy taka mleczarnia będzie miała prawo do pomocy z unijnej kasy.
Chodzi o skup interwencyjny mleka w proszku i masła, subwencje eksportowe i
dopłaty do przechowalnictwo serów.
Ambasador Komisji Europejskiej w
Polsce Bruno Dethomas oraz minister Jarosław Pietras spotkali się we wtorek z
amerykańskimi inwestorami zrzeszonymi w Amerykańskiej Izbie Handlowej.
Biznesmeni pytali o przyszłość polsko-amerykańskiego traktatu handlowego.
Wszystkie dwustronne porozumienia będą musiały być zrewidowane i
renegocjowane, jeśli w którymś z punktów będą niezgodne z prawem unijnym
– przyznał Dethomas. Minister Pietras dodał, że w tej chwili nie widać
żadnego konfliktu prawnego. Być może jednak – powiedział Pietras –
wystarczy sporządzić "notę interpretacyjną", która wyjaśni, że traktat nie jest
sprzeczny z unijnym prawem.