Po wstąpieniu do UE przyjmiemy unijne prawo importu bananów. Ich ceny mogą wówczas wzrosnąć nawet dwukrotnie, co grozi polskim importerom wypadnięciem z rynku. Jedyna nadzieja w tym, że wynegocjujemy korzystniejszą interpretację przepisów dotyczących importu bananów.
Unia chroni własny rynek. Banany kosztują tam dwa razy więcej niż u nas, a
urzędnicy wydają licencje importowe na ich sprowadzanie. Tych licencji
może dla nas zabraknąć twierdzi prezes powołanego przed kilkoma tygodniami
Stowarzyszenia Polskich Importerów i Dojrzewalników Bananów Sławomir Wójcik.
Jeśli rząd nie zadba o nasze interesy, już niedługo znikniemy z rynku -
dodaje.
Skąd ten strach?
Dziś banany importuje do Polski
kilkadziesiąt firm. W branży pracuje kilkanaście tysięcy osób. Za rok przyjmiemy
jednak regulacje unijne. Tymczasem Unia Europejska po głośnej "bananowej wojnie"
ze Stanami Zjednoczonymi wprowadziła zasady ograniczające import bananów.
Wynikają one z jednej strony z ochrony unijnej produkcji tych owoców w
niektórych krajach członkowskich (głównie w Hiszpanii), z drugiej zaś - z
polityki preferencyjnego traktowania tzw. krajów ACP (to głównie terytoria
zależne lub byłe kolonie m.in. Francji i innych krajów członkowskich
UE).
Nie to jest jednak najgorsze. Niebezpieczniejsze są zapędy
administracji unijnej ograniczające dostęp m.in. polskich firm do importu
bananów - przekonuje Sławomir Wójcik.
Na import owoców ze strefy
amerykańskiej obowiązują wysokie cła. Istnieją jednak licencje importowe, a
rynek firm sprowadzających banany jest podzielony na tzw. importerów
tradycyjnych i nietradycyjnych. Pierwsi mogą przywieźć 87 proc. limitu
importowego, drudzy - 13 proc. W 2001 r. Unia dodatkowo zmodyfikowała swoje
prawo wydawania licencji. Zgodnie z nim "operatorem tradycyjnym jest tylko ten
podmiot, który zakupił minimalną [określoną inną regulacją - red.] ilość bananów
od producentów z państw trzecich i na własny koszt przewiózł je na obszar
UE".
Czyj to koszt?
I właśnie z tym "na własny koszt"
jest problem. Urzędnicy unijni mogą zinterpretować ten zapis tak, że wyeliminuje
on nasze firmy z rynku po wejściu do UE, np. tylko tych uznają za tradycyjnych
operatorów, którzy produkowali banany (np. Hiszpanie na Wyspach Kanaryjskich)
lub którzy kupowali banany w krajach trzecich, ale ponosili koszt i ryzyko ich
transportu do Europy. To zupełnie nas eliminuje - twierdzi prezes
Wójcik.
Polska sprowadza rocznie około 275 tys. ton bananów. Zwykle są
one jednak transportowane przez zagranicznych przewoźników. - Polacy rzadko
czarterują całe statki. A Bruksela w praktyce właśnie tego wymaga - importer ma
przewieźć zakupiony towar własnym transportem. W ich rozumieniu dopiero to
oznacza "własne ryzyko" - wyjaśnia Przemysław Troc z firmy
Expans.
Taką interpretację przepisów przedstawiło polskim przedsiębiorcom
Ministerstwo Rolnictwa. - Bo taka jest interpretacja Brukseli - tłumaczy
wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa.
Nie jesteśmy sami
Importerzy tymczasem twierdzą, że przepisy kwalifikują ich jednak do
miana operatorów tradycyjnych. - Ponosimy wszystkie opłaty za przewóz,
płacimy VAT od transportu. Wymaganie od nas posiadania środków transportu jest
nadinterpretacją prawa - mówi Sławomir Wójcik. SPIiDB chce, żeby to Polska
ustalała, kto z krajowych importerów spełnia kryteria operatora
tradycyjnego.
Sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Trwają negocjacje z
Unią na posiedzeniach komitetów zarządzających ds. bananów. Mam świadomość, że
te rozstrzygnięcia będą kluczowe dla całej branży w Polsce. Będziemy walczyć i
szukać kompromisu - zapewnia Jerzy Plewa. Cieszę się, że problemem
zainteresowały się także inne kraje kandydujące. Do niedawna byliśmy sami -
przyznaje.
Bananowe cło
Stawki celne UE na świeże banany
wynoszą: przy imporcie z krajów innych niż ACP - 680 euro/tonę; z krajów ACP -
300 euro/tonę.
Cło na banany sprowadzane dziś do Polski ustalane są w
procentach. Importerzy płacą zazwyczaj według stawki 20-proc., ale owoce
pochodzące z krajów rozwijających się (Ameryka Łacińska) objęte są preferencjami
- stawka jest 0-proc.