Rok po wejściu euro do obiegu gotówkowego w 12 krajach Unii Europejskiej Francuzi i Belgowie nie tęsknią do swoich franków, ale Niemcy i Holendrzy chcieliby powrotu do marek i guldenów. Tak przynajmniej wynika z badań ankietowych.
Pierwszego stycznia 2002 r. dwanaście krajów strefy euro: Austria, Belgia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Portugalia i Włochy, pożegnało się ze swymi walutami narodowymi, zamieniając je na wspólną walutę. Ludność krajów strefy euro nie wypowiadała się na temat tej zmiany w żadnym referendum. Rok po największej w dziejach wymianie pieniądza ankieta przeprowadzona przez europejską firmę internetową Tiscali wykazała, że obecnie 57 procent Niemców i 55 procent Holendrów pragnie powrotu do niemieckiej marki i holenderskiego guldena.
Euro przyjęto jako wspólną walutę 1 stycznia 1999 roku, kiedy zaczęto posługiwać się nim w transakcjach bankowych i rozliczeniach między firmami. Natomiast banknoty i monety euro pojawiły się w obiegu gotówkowym dopiero 1 stycznia zeszłego roku. Niemal we wszystkich krajach Eurolandu nowa waluta zyskała akceptację ogółu, ale wielu Europejczyków skarżyło się w ciągu minionych miesięcy, że kupcy detaliczni wykorzystali zmianę pieniądza, aby podnieść ceny. Przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi powiedział na początku tygodnia, że do podwyżek tych doszło z braku należytego nadzoru ze strony rządów poszczególnych państw Eurolandu.
Ci, którzy tęsknią za walutami narodowymi, podają też inne powody rozczarowania euro. W Niemczech mówią na przykład, że niemożność samodzielnego ustalania wysokości stóp procentowych jest jedną z przyczyn słabych wyników gospodarki niemieckiej, największej w Europie. Kraje strefy euro powierzyły kontrolę stóp procentowych Europejskiemu Bankowi Centralnemu.
Upłynie wiele czasu, zanim wszyscy zaakceptują decyzję swych rządów o przejściu na euro – powiedział Richard Ayres, szef Tiscali na Wielką Brytanię. Łatwo zapomnieć, że euro jest wciąż niemowlęciem – dodał.
Zwolenników euro powinna ucieszyć wiadomość, że większość Francuzów i Belgów jest "zadowolona" z nowej waluty.
Sondaż firmy Tiscali jest jednak niepomyślny dla premiera W. Brytanii Tony''ego Blaira, który musi postanowić, czy rozpisać referendum w kwestii rozstania się z funtem szterlingów i przystąpienia do Eurolandu. Spośród 3 tysięcy brytyjskich uczestników sondażu, 54 procent powiedziało, że nie chce przystąpić do strefy euro. Zarazem 74 procent chciałoby, aby rząd przeprowadził w tej sprawie referendum.
W orędziu noworocznym Blair oświadczył, że przyjęcie wspólnej waluty może okazać się najważniejszą decyzją, przed jaką stoi obecne pokolenie Brytyjczyków. Powiedział, że względy polityczne przemawiające za wejściem do Eurolandu są "przemożne", ale rozstrzygającym czynnikiem powinny być racje gospodarcze. Dodał, że rząd przedstawi swą ocenę do końca czerwca. Blair oświadczył w zeszłym roku, że euro jest częścią brytyjskiego przeznaczenia. Za powściągliwszego w ocenie euro uchodzi brytyjski kanclerz skarbu Gordon Brown, odpowiedzialny w rządzie za tzw. pięć sprawdzianów ekonomicznych dotyczących wejścia do Eurolandu.
Na razie Brytania ma wiele powodów, by się nie śpieszyć. Gospodarka Eurolandu jest w gorszej formie niż brytyjska, samo euro jest słabe względem funta, a stopy procentowe w bloku walutowym są wyraźnie za niskie jak na potrzeby stabilnej gospodarki brytyjskiej.
Szwecja, która podobnie jak Wielka Brytania i Dania nie przystąpiła na razie do strefy euro, postanowiła w listopadzie, że referendum w sprawie wejścia do Eurolandu przeprowadzi 14 września. Premier Danii Anders Fogh Rasmussen oświadczył w środę, że Duńczycy powinni wypowiedzieć się w tej kwestii w głosowaniu w 2004 lub 2005 roku.