Nadal nie wiadomo, jak będą przeliczane na złote środki pomocowe pochodzące z Unii Europejskiej. Wkrótce będzie to istotne dla sytuacji na rynku walutowym. Analitycy wskazują, że sposób transferu tych pieniędzy do beneficjentów powinien zostać oficjalnie i jak najszybciej zaprezentowany.
Analitycy niepokoją się, że nadal nie ma decyzji, jak będą zamieniane
fundusze unijne na złote. Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku, ocenia,
że napływ środków pomocowych z UE może mieć istotne znaczenie dla sytuacji na
rynku walutowym, ale wiele zależy, w jakim momencie te pieniądze będą wpływać na
rynek.
Gdyby było to poprzedzone umocnieniem złotego, wówczas
nerwowość wśród inwestorów by narastała, co mogłoby wywołać dalszy wzrost kursu
złotego.
Jest to o tyle ważne, że w najbliższych latach
spodziewany jest m.in. większy napływ inwestycji bezpośrednich i portfelowych,
co może dodatkowo wywierać presję na umocnienie polskiej waluty. Rząd nie chce
silniejszego złotego, co mogłoby zwolnić tempo wzrostu gospodarczego, poprzez
zmniejszenie atrakcyjności eksportu polskich towarów.
Warto dodać,
że kilka lat temu brak odpowiednich mechanizmów przejmowania walutowych
przychodów z prywatyzacji powodował dużą nerwowość na rynku walutowym i
niejednokrotnie wywoływał silny wzrost złotego.
Prawdopodobnie
Narodowy Bank Polski utworzy specjalny rządowy rachunek walutowy, przez który
przechodzić będą środki pomocowe. Podobne konto funkcjonuje obecnie w banku
centralnym i przeznaczone jest do obsługi transakcji prywatyzacyjnych. Warto
zaznaczyć, że nasza składka unijna wpłacana będzie w złotych i także zapewne
odprowadzana na rachunek w NBP.
Najbardziej prawdopodobne
wydaje się, że to właśnie złote pochodzące ze składki unijnej będą w pierwszej
kolejności wypłacane beneficjentom w Polsce. Dopóki wpływy i wypływy będą się
bilansowały, dopóty nie będzie problemu. Zamianie na złote podlegać będzie
jednak nadwyżka środków z UE ponad składkę. Problem pojawi się więc w sytuacji,
kiedy staniemy się – zgodnie z oczekiwaniami – beneficjentem netto
członkostwa.
Zdaniem Macieja Relugi, głównego ekonomisty Banku
Zachodniego WBK, taki rachunek spowoduje, że znaczna część pieniędzy z Unii nie
będzie przechodziła bezpośrednio przez rynek i nie wpłynie na wartość przepływów
walutowych. Dlatego też skala przewalutowania może nie być wcale duża. Mimo to
problem powinien zostać jak najszybciej rozstrzygnięty.
Edmund
Pietrzak, ekonomista Uniwersytetu Gdańskiego i doradca prezydenta RP, podkreśla,
że nasz rynek walutowy jest mały i nawet transakcja 200 mln dolarów może
istotnie zmienić kurs walutowy. – Te pieniądze, jeżeli będzie nadwyżka,
nie powinny przechodzić przez rynek – mówił w rozmowie z
"Rz".
Tym bardziej że istnieje realne prawdopodobieństwo, że wcale
nie będzie tak łatwo i przyjemnie. Choćby z tego powodu, że wypłaty środków nie
będą się "zgrywać" w czasie ze składką i kwota wypływająca do krajowych
beneficjentów może być w poszczególnych okresach odpowiednio
wyższa.
Paweł Samecki, dyrektor Departamentu Zagranicznego w NBP, w
odpowiedzi na pytania "Rz" zaznacza, że trudno jest obecnie przesądzić, jakie
ostatecznie zostanie przyjęte rozwiązanie. Kwestia ta będzie dopiero przedmiotem
formalnych ustaleń między Ministerstwem Finansów a bankiem centralnym, podobnie
jak to miało miejsce w przypadku funduszy
przedakcesyjnych.
– Należy oczekiwać, iż w wyniku
wspólnie podjętych działań wkrótce zostanie uzgodnione oficjalne stanowisko obu
instytucji odnośnie do optymalnego rozwiązania dotyczącego wymiany
strukturalnych środków pomocowych – twierdzi
Samecki.
W ostatnią środę odbyło się w tej sprawie spotkanie
ministra gospodarki, ministra finansów i prezesa NBP, ale jak powiedział nam
Wiktor Krzyżanowski, rzecznik prasowy MF nie przyjęto jeszcze żadnego
rozwiązania. Analitycy z którymi rozmawialiśmy, wyrażają nadzieję, że rozmowy o
tej kwestii dotyczą jednak już tylko detali. Według naszych informacji tak
jednak jeszcze nie jest, a nasze obawy podzielają niektórzy wysocy rangą
pracownicy poszczególnych ministerstw w tym z resortu
rolnictwa.
Ostatecznie nie wiadomo, jaka kwota środków wpłynie do
polskich rolników, przedsiębiorstw oraz gmin. Rzeczywista wartość przepływów
zależeć będzie od tego jak nasz kraj będzie asymilował środki unijne. Zgodnie z
szacunkami rządowymi różnica między wartością transferów do Polski i sumą wpłat
do budżetu UE będzie rosła. W przyszłym roku może to być 1,4 mld euro, a dwóch
kolejnych latach odpowiednio 2,61 mld euro i 2,98 mld euro.
Sprawa
nabierać będzie tym większego znaczenia, im więcej uda się zaabsorbować
przyznanych Polsce środków z Unii Europejskiej.
Analitycy
podkreślają, że o ile utworzenie specjalnego konta walutowego w NBP jest sprawą
prawie oczywistą, o tyle nadal nie wiadomo, czy nadwyżki w euro (ostatecznie
jakie i kiedy) będą przewalutowywane przez NBP, czy na rynku
walutowym.
Jeden z analityków powiedział nam jednak, że
niezwykle istotne jest, aby rynek finansowy i inwestorzy zostali jak najszybciej
otwarcie poinformowani, jak proces ten będzie przebiegał. - Po to, by nie szukać
"najlepszego rozwiązania" w ostatniej chwili. - mówił.
Nie udało
nam się ustalić w NBP, mimo trwających tam prac, jaki wariant wymiany środków
pozyskanych z UE z punktu widzenia banku centralnego byłby najkorzystniejszy.
Zdaniem ekonomistów jest kilka możliwych scenariuszy, ale mają one swoje
wady.
Pierwszym z nich jest przeliczanie nadwyżek w euro na złote,
według ustalonego kursu fixingu. Byłaby to w rzeczywistości zamiana euro na
złote w NBP, równoznaczna z zakupem walut przez bank centralny. W ten sposób
unika się ryzyka kursowego i wpływu na rynek walutowy.
Rząd
pośrednio ponosiłby jednak koszt tej operacji. NBP musiałby bowiem oferować
bankom więcej bonów pieniężnych, aby ściągnąć z rynku złote, na które zamieniona
zostałaby wspólna waluta, co zmniejszyłoby jego zysk. Bank centralny przekazuje
natomiast wypracowany zysk do budżetu, a przez tę operację wpływy do kasy
państwa w kolejnych latach byłyby niższe.
Kolejną możliwością jest
dokonanie wymiany euro na złote za pośrednictwem rynku walutowego, ale wariant
ten uznawany jest za najmniej korzystny, ze względu na nieunikniony wówczas
wzrost kursu złotego, co jest wbrew oczekiwaniom
rządu.
Podobny efekt wywołałaby realizacja proponowanego
przez cześć polityków rozwiązania, polegającego na przekazywaniu bezpośrednio
środków unijnych, na przykład samorządom, w euro.
Jankowiak
ocenia, że to pozwoliłoby rozciągnąć przepływy na rynek walutowy w czasie, co
powodowałoby, że kwoty wymiany walut nie byłyby duże. Taki stan mógłby jednak
wywołać także presję na aprecjację złotego.
Dobiesław Tymoczko,
doradca ekonomiczny marszałka Sejmu uważa z kolei, że analizie powinno poddać
się także możliwość wykorzystania nadwyżek funduszy, przekazywanych z UE do
Polski ponad składkę unijną, na spłatę zadłużenia
zagranicznego.
Także profesor Pietrzak uważa że to dobry
pomysł, szczególnie gdyby udało się oba strumienie pieniędzy skoordynować w
czasie i odpowiednio nwykorzystać. Wtedy kwota euro gromadzona byłaby właśnie na
specjalnym rachunku walutowym w banku centralnym i z tych środków spłacalibyśmy
nasze zadłużenie zagraniczne.
Analitycy wskazują jednak, że to
wymagałoby dodatkowej emisji obligacji skarbowych, co w świetle przyszłych
potrzeb budżetu może być trudne do zaakceptowania. Pomysł ten jednak może zyskać
poparcie, gdyż w kolejnych latach raty kapitałowe obsługi zadłużenia
zagranicznego rosną, co i tak będzie wymagać dodatkowych emisji papierów
skarbowych.
W 2004 r., według danych MF, na spłatę zadłużenia
zagranicznego skarb państwa ma przeznaczyć 2,5 mld USD. Kwota ta co roku ma
rosnąć, by w 2008 r. osiągnąć sumę 3,9 mld USD.
Jedno jest pewne:
im szybciej będzie wiadomo, która z przedstawionych możliwości zostanie
zaakceptowana wspólnie przez rząd oraz NBP i wejdzie w życie, tym lepiej dla
stabilności kursu polskiej waluty w przeddzień wejścia Polski do Unii
Europejskiej. – Równie ważne co przyjęcie dobrego rozwiązania jest
poinformowanie o nim rynków finansowych – podkreśla
Tymoczko.