Czy na unijnych rynkach wzrośnie cena łososia? Norwegowie wstrzymują dostawy, bo nie mogą się dogadać w sprawie taryf. I zapowiadają pozew do Światowej Organizacji Handlu. Ale polscy przetwórcy są spokojni.
Od środy w Unii Europejskiej obowiązują nowe zasady importu łososia -
polegające na podwyższeniu ceny minimalnej. Od teraz kilogram niepatroszonego
łososia musi być sprzedawany co najmniej za 2,7 euro. To o 20 proc. więcej niż
cena sprzedaży w 2004 r. Po 15 kwietnia cena minimalna ma wzrosnąć do 2,85 euro
za kg. Co więcej, UE wprowadzi limity importowe.
Unia Europejska
zdecydowała się na to, by chronić rybaków z Wielkiej Brytanii i Irlandii. Nie
potrafią oni sprostać konkurencji z Norwegii i Chile. Oba kraje zdobyły już
ponad 60 proc. unijnego rynku tej cenionej ryby. Komisja Europejska twierdzi, że
dzięki dumpingowym cenom.
Chile i Norwegia natychmiast złożyły skargę do
Światowej Organizacji Handlu (WTO). Norweska federacja producentów łososi
zaapelowała także o wstrzymanie dostaw do Unii aż "sytuacja się
wyjaśni".
Na rynku wybuchło zamieszanie. "Nikt nie wie, po jakiej
cenie ryby są teraz sprzedawane, celnicy nie wiedzą, co robić" - przyznał
Peter Bamberger z duńskiego stowarzyszenia przetwórców ryb cytowany przez
dziennik "Aftenposten".
Polscy przetwórcy są jednak spokojni. "Ceny
mogą trochę wzrosnąć, ale rewolucji nie będzie" - zapewnia "Gazetę" Jerzy
Safader, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb i jednocześnie
właściciel firmy przetwórczej.
"Skoro Norwegowie nie chcą wejść do
Unii, to muszą się liczyć, że Unia będzie chciał bronić rybaków z tych państw,
które w Unii są. Jak jesteśmy w jednej rodzinie, to musimy trzymać się
razem" - tłumaczy przedsiębiorca.
Safader zapewnia też, że łososiowe
wojny unijno-norweskie nie powinny mieć żadnego wpływu na polskich rybaków
łowiących tzw. łososia bałtyckiego. Jest to bowiem produkt niszowy: około 200
ton połowów rocznie, podczas gdy roczny import łososia do Polski wynosi... 25
tys. ton.