Wejście Polski do Unii Europejskiej Lublin przywita sztucznymi ogniami i koncertami. W terenie już nie będzie tak kolorowo. Najbardziej antyunijny Godziszów w ogóle nie szykuje się do zabawy. A władze Krasnobrodu wolą, by mieszkańcy bawili się z okazji święta 3 Maja, a nie naszego wejścia do Unii.
Godziszów to niewielka gmina na południu województwa w powiecie janowskim. Zasłynęła w całej Polsce podczas ubiegłorocznego referendum unijnego. Aż 88 procent jej mieszkańców głosowało przeciwko przystąpieniu naszego kraju do UE, bijąc krajowy rekord. Tu zabawy z okazji wejścia do unii nikt się nie spodziewa. - Ludzie raczej nie zmienili poglądów, cały czas myślą, że Unia więcej im zabierze niż da, więc nie mają się z czego cieszyć - mówi jeden z mieszkańców.
Być może 1 maja będzie jednak jakiś europejski akcent. - W najbliższych dniach spotkamy się ze starostą. Uzgodnimy wtedy, czy i gdzie będą wspólne uroczystości na szczeblu powiatowym. Niewykluczone, że zrobimy coś i u nas - mówi Andrzej Olech, wójt gminy Godziszów.
Jakie reakcje wywołałaby unijna feta? - Myślę, że nie byłoby tak źle. To prawda, że ludzie głosowali przeciwko, ale nie są wcale zaciekłymi przeciwnikami unii. Poza tym przez ten ostatni rok zdążyli się oswoić z integracją - uważa Tadeusza Kurkowska, właścicielka sklepu spożywczego w Godziszowie.
W Krasnobrodzie na Zamojszczyźnie za unią było trzy czwarte mieszkańców. Mimo tak dobrego wyniku lokalne władze postanowiły wręcz odwrócić uwagę obywateli od daty akcesji. Zamiast 1 maja mieszkańcy będą się bawić 2 i 3 maja podczas II Roztoczańskiej Majówki. Będzie jarmark ludowy, konkursy występy i nawet skoki na linie. Ale wcale nie na cześć Unii Europejskiej.
- Docelowo akcent jest położony na święto Konstytucji 3 Maja -
przyznaje Kazimierz Gęśla, sekretarz Urzędu Miasta i Gminy Krasnobród -
Mieszkańcy naszej gminy, zwłaszcza rolnicy, bardzo rozczarowali się unią.
Skarżą się na niskie dopłaty, boją się wzrostu cen i problemów ze zbytem.
Dlatego organizowanie festynu z okazji integracji nie byłoby przez nich dobrze
odebrane - uważa Gęśla.
- Faktycznie, ceny ostatnio rosną,
mleczarnie upadają, więc ludzie się boją. Ale z mojej perspektywy nie ma czego
się bać. Jeżdżę do pracy do bauera w Niemczech i widzę, że wcale nie mają dużo
lepszych warunków niż my - mówi Andrzej Kozłowski, mieszkaniec Hutkowa pod
Krasnobrodem.
Ale nie wszystkie małe miejscowości boją się Unii. W Lubyczy Królewskiej, gdzie trzy czwarte mieszkańców opowiedziało się w referendum za unią, będzie zabawa 1 maja. - Chcielibyśmy zrobić wielką fetę. Może się uda połączyć to z wmurowaniem kamienia węgielnego pod budowę terminalu na przejściu granicznym w Hrebennem. A jeżeli się nie uda, to zrobimy swoją uroczystość, na którą zaprosiliśmy już zespół ludowy z Ukrainy. Chcemy podkreślić, że integracja nie oznacza odcięcia się od naszych sąsiadów - zapowiada Sławomir Jasiński, wójt gminy Lubycza Królewska.