Dużo dostajesz, musisz zrobić przetarg. Rząd utrudni przedsiębiorcom starania o unijne wsparcie z funduszy strukturalnych.
W przypadku unijnych dotacji inwestycyjnych wartych ponad 100 tys. euro firmy będą musiały organizować przetargi zgodne z ustawą o zamówieniach publicznych. Oznacza to, że w środek stosunkowo prostej drogi do inwestycji za unijne pieniądze nagle "wskakuje" rozbudowana, kosztowna i niezwykle czasochłonna procedura organizowania przetargu.
Nie zasłonią się Unią
O obowiązkowych przetargach zdecydował w ubiegły piątek Zespół Przygotowawczy Komitetu Integracji Europejskiej (zespół przygotowuje projekty decyzji dotyczących integracji Polski z UE). "Za" były Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Gospodarki oraz Urząd Zamówień Publicznych. "Przeciw" - tylko jedna instytucja, ale za to ta, która dotacjami dla przedsiębiorców będzie faktycznie zarządzać, czyli Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. Agencja nie ma cienia wątpliwości: wzrośnie prawdopodobieństwo, że przedsiębiorcy nie wykorzystają znacznej części dostępnych dla nich unijnych funduszy. Po prostu nie będą chcieli brać dużych dotacji. Mówi o tym jasno zarówno opinia prawna przygotowana dla PARP, jak i korespondencja Agencji z resortem gospodarki ("Gazeta" dotarła do tych dokumentów).
Urząd Zamówień Publicznych, owszem, zgadza się, że przetargi mogą być dodatkowym obciążeniem dla przedsiębiorstw, jednak zapewnia, że większość przedsiębiorców nie będzie z tego powodu rezygnować ze starań o dotację. - Gdyby ktoś chciał mi dać - dać, a nie pożyczyć - pół miliona złotych [czyli 100 tys. euro - red.], to czy dla mnie byłby to problem? - pyta wiceprezes Urzędu Włodzimierz Dzierżanowski. I dodaje: - Państwo ma obowiązek dbania o racjonalność wydawania pieniędzy. Gdzieś jest ta granica, od której bezpieczeństwo wydawania środków publicznych jest ważniejsze niż sprawność ich wydawania. Ministerstwa Finansów i Gospodarki doszły do wniosku, że tym poziomem jest właśnie 100 tys. euro.
Zdaniem Urzędu, stosowanie ustawy utrudni przedsiębiorcom nieuczciwe chwyty, np. umawianie się firmy A z firmą B na wykonanie usługi po zawyżonej cenie - za pieniądze unijnego podatnika, czyli publiczne. - Zresztą przedsiębiorców sięgających po dotacje ponad 100 tys. euro nie będzie tak dużo - mówi Dzierżanowski. Wkrótce się o tym przekonamy, bo już w środę resort ma podać pierwsze terminy zbierania wniosków o dotację z unijnych funduszy.
Gdyby nie chcieli brać...
Nowy przepis jest na razie w tzw. uzgodnieniach międzyresortowych, ale jego przyjęcie wydaje się prawdopodobne. Rząd chce wprowadzić utrudnienia, choć nie zmusza go do tego ani polskie, ani unijne prawo. Nowa ustawa o zamówieniach publicznych nie przewiduje obowiązku stosowania jej artykułów w przypadku, gdy kwota publicznych pieniędzy stanowi mniej niż 50 proc. wartości przedsięwzięcia, do którego zostały użyte. Daje jedynie taką możliwość. Nie nakazuje też tego Unia. Tymczasem dotacje inwestycyjne (te z Sektorowego Programu Operacyjnego Wzrost Konkurencyjności Przedsiębiorstw - SPO WKP - bo to o nich mowa) nie będą przekraczać 50 proc. wartości inwestycji. Sama UE na więcej nie pozwala.
Dzierżanowski zastrzega, że gdyby miało się okazać, że przedsiębiorcy jednak z dotacji rezygnują, to "przepisy zawsze można zmienić". I dodaje: - Przedsiębiorcy mogą korzystać z fachowej pomocy w organizowaniu przetargów.
Ekstra koszt
Jednak nawet konsultanci z firm doradczych, którzy powinni na myśl o tym zacierać ręce, są przestraszeni. - Jestem zdziwiona tą propozycją. Ona doprowadzi do paraliżu tej części funduszy strukturalnych, zwiększając koszty, przedłużając procedurę, przysparzając pracy zarówno pracownikom instytucji publicznych, jak i przedsiębiorcom. Taki przepis najbardziej dotknąłby małe i średnie firmy, które nie mają doświadczenia ani personelu, który byłby w stanie przeprowadzać procedury. A duże firmy będą to traktować po prostu jako dodatkowy koszt - mówi Maja Koźmińska, menedżer w zespole ds. UE w firmie PricewaterhouseCoopers.
Nagła zmiana przepisów oznacza wstrząs dla dziesiątek firm, które już od
dawna przygotowują się do wykorzystania unijnych dotacji. Myśląc o inwestycji,
już wybrały najtańszych dostawców dóbr lub usług. - Ja sama mam takich klientów.
Teraz te firmy stawia się przed koniecznością rozpisania nowych przetargów!
Czytając dotychczasowe dokumenty programowe, nie miały o tym pojęcia. Trudno mi
uwierzyć, że taki przepis mógłby zostać wprowadzony... - mówi Koźmińska. I
zauważa: - Nie znam żadnego kraju Unii, gdzie przedsiębiorcy mieliby taki
obowiązek.