Od soboty w całej Unii Europejskiej obowiązuje nowa dyrektywa o recyklingu starego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Ale nie w Polsce. Nowe unijne prawo wdrażamy z opóźnieniem.
Nowe prawo, które do soboty każde z państw UE miało wdrożyć za pomocą krajowych ustaw, nakłada na producentów obowiązek recyklingu sprzętu elektronicznego i elektrycznego.
Wytwórcy RTV-AGD (ale także np. komputerów) muszą zagwarantować, że stary, zniszczony sprzęt trafi do specjalnego zakładu, gdzie zostanie rozmontowany na czynniki pierwsze - 70-80 proc. z nich da się ponownie użyć.
Zużyty sprzęt ma być zbierany m.in. za pośrednictwem sklepów, które będą musiały dogadać się z wytwórcami i firmami recyklingowymi. Stare telewizory, pralki itp. będą również zbierane w specjalnych punktach. Nie będzie wolno ich wyrzucać na śmietnik. Za porzucenie pralki w miejscu do tego nieprzeznaczonym będzie nas mogła ukarać straż miejska.
Komisja Europejska ma nadzieję, że nowa dyrektywa zmniejszy zanieczyszczenie środowiska naturalnego. Obecnie 90 proc. sprzętu RTV-AGD trafia na wysypiska śmieci. Ze względu na zawartość szkodliwych substancji (rtęci, kadmu itp.) śmieci elektroniczne zagrażają środowisku. Komisja policzyła, że statystyczny Europejczyk produkuje 17-20 kg "elektrycznych śmieci" rocznie. Bruksela liczy na to, że obowiązkowy recykling pozwoli ograniczyć zjawisko o 70-80 proc.
W Polsce nowe unijne prawo wejdzie w życie ze sporym opóźnieniem. Ustawa wdrażająca postanowienia dyrektywy czeka dopiero na podpis prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Potem jeszcze kolejka do druku, a następnie 30-dniowe vacatio legis.
- Realny czas wejścia ustawy w życie to początek października - mówi "Gazecie" Iwona Ciach, naczelnik departamentu polityki ekologicznej w Ministerstwie Środowiska. To oznacza, że w trakcie bożonarodzeniowego szału zakupów konsumenci będą już mogli oddawać do sklepów stary sprzęt RTV-AGD, pod warunkiem że kupią coś w zamian. Zgodnie z ustawą sklep nie będzie mógł pobrać za to opłaty. I to on będzie odpowiedzialny za to, żeby zużyte maszyny trafiły do firmy recyklingowej. - Gdyby sklep odmawiał, klient może złożyć skargę do inspektoratu ochrony środowiska - doradza Ciach. Za łamanie przepisów ustawy grozić będą wysokie grzywny.
Duże sklepy deklarują, że są przygotowane do odbierania starego sprzętu. Media Markt twierdzi nawet, że gotów jest odbierać sprzęt o dużych rozmiarach (np. stare lodówki) z domów klientów.
- Nowe przepisy nie będą dla nas trudnością. Nie spodziewamy się jednak, żeby dużo naszych klientów skorzystało z tej możliwości. Niechętnie pozbywają się starych urządzeń, wolą je przekazać np. komuś z rodziny - mówi Wioletta Batóg, rzeczniczka Media Markt.
- To producenci poniosą koszty zbierania sprzętu. Nasza rola ograniczy się do odebrania go od klientów i poinformowania wytwórcy - podkreśla z kolei Robert Kamiński, wiceprezes sieci sklepów Neonet. Jego zdaniem w kłopoty mogą wpaść małe sklepy, które nie mają równie łatwego dostępu do wytwórców. - Z naszego punktu widzenia nowe zasady pomogą uporządkować sytuację - mówi Kamiński.
Resort ochrony środowiska ostrzega, że w Polsce system może nie działać. Głównie dlatego, że producenci i importerzy sprzętu nie są objęci obowiązkowym limitem recyklingu sprzętu. Tylko od ich dobrej woli będzie zależeć, ile np. pralek i telewizorów zostanie "przetworzonych" w ciągu roku. - Mamy nadzieję, że sam rynek to ureguluje. Jeżeli się okaże, że ustawa nie spełnia swoich celów, będziemy ją nowelizować. I może wprowadzimy minimalną ilość sprzętu, jaką firma wprowadzająca go na rynek będzie musiała zebrać - podkreśla Ciach. Ta perspektywa jest całkiem realna, bo już w 2008 r. Polska musi wykazać, że do odzysku trafia co najmniej 4 kg sprzętu elektronicznego i elektrycznego na głowę mieszkańca.
Nowa unijna dyrektywa nie podoba się producentom sprzętu, bo oznacza dla nich dodatkowe wydatki. Prawdopodobnie nie zdołają ich przerzucić na konsumentów. - Nie spodziewam się podwyżki cen. Konkurencja wśród producentów jest tak zażarta, że będą oni starali się unikać podwyżek. Jedyne, co może się zdarzyć, to spowolnienie spadku cen - twierdzi Kamiński.
Kłopoty z wdrażaniem dyrektywy ma nie tylko Polska. Nowego unijnego prawa nie ma także w Wielkiej Brytanii, na Malcie i we Francji.
7578130
1