Akredytowani w Kopenhadze ambasadorowie krajów aspirujących do Unii Europejskiej skarżą się, że o decyzjach o rozszerzeniu podejmowanych w Brukseli muszą się dowiadywać z prasy, a nie od władz Danii.
W środę duński dziennik "Jyllands-Posten Morgenavisen" napisał o skargach ambasadorów z krajów kandydujących do Unii. Zacytował wypowiedź ambasadora Węgier Laszlo Deseo, który "ze zdziwieniem" w duńskim dzienniku "Information", że UE rozważa możliwość wyłączenia nowych członków ze współpracy w niektórych dziedzinach, jeśli nie będą przestrzegać unijnych reguł. Nie wystarczy informować nas o zawartych porozumieniach, o których i tak można wszędzie przeczytać – powiedział Deseo.
Dlaczego ja muszę się tego dowiadywać z gazety? – irytował się węgierski dyplomata zauważając, że sprawując swoje obowiązki w Piętnastce Dania powinna prowadzić "bardziej szczerą i otwartą politykę", tym bardziej, że sama zarzuca Unii jej brak.
Gazeta przytoczyła również wypowiedź słowackiego ambasadora Romana Buzka, który powiedział, że oczekuje od sprawującej przewodnictwo Danii więcej szczegółowych danych o procesie rozszerzenia.
W podobnym duchu wypowiedział się niewymieniony z nazwiska dyplomata z ambasady polskiej. Bylibyśmy zadowoleni, gdybyśmy otrzymywali więcej informacji, i to bardziej pogłębionych niż te, które można przeczytać w dziennikach – powiedział.
Dania przewodnicząca w tym półroczu Piętnastce odpiera zarzuty. Anders Fogh Rasmussen po czwartkowym posiedzeniu rady ministrów powiedział: Myślę, że ta polityka jest bardzo otwarta. Jesteśmy cały czas gotowi do jak najszerszego informowania krajów kandydujących o procesie rozszerzania.
Dodał, że spotykał się z przywódcami państw kandydujących i "odniósł wrażenie, że byli oni usatysfakcjonowani tymi kontaktami, czy to osobistymi, czy telefonicznymi".
Rasmussen zastrzegł jednocześnie, że ponieważ negocjacje cały czas się toczą, obieg informacji musi być "z natury rzeczy" ograniczony. Jego zdaniem nie mogą być ujawniane np. informacje z wewnętrznych dyskusji w Komisji Europejskiej.