W czwartek wszystko będzie jasne. Do tego czasu kraje członkowskie mają obowiązek publikacji pełnej listy beneficjentów dopłat bezpośrednich. Jednak nie wszyscy chcą pogodzić się z jawnością. Niemcy uważają, że przepisy łamią prywatność rolników.
Ale komisarz do spraw rolnictwa Mariann Fischer Boel nawet nie chce słyszeć o blokowaniu publikacji. Jej zdaniem podatnikom należą się wyjaśnienia na co idą ich pieniądze.
Każdy kraj członkowski ma obowiązek, do 30 kwietnia, umieścić w Internecie pełną listę rolników i przedsiębiorców, którzy otrzymują subsydia z unijnego budżetu. Przy nazwisku będzie widniała nazwa gminy, kod pocztowy i kwota otrzymanych dotacji.
Kilku niemieckich farmerów już skierowało sprawy do sądu o naruszenie ich prywatności. Zwolennicy jawności uważają, że boją się tylko ci, którzy mają coś do ukrycia.
Argumentują także, że konieczność publikacji tych danych w sieci pomoże w walce z patologiami, na które zezwala europejskie prawo - np. brytyjska rodzina królewska każdego roku pobiera z Brukseli grubo ponad milion euro dopłat bezpośrednich.