Podczas sobotniej Rady Krajowej SLD premier Leszek Miller zaproponował, aby referendum przedakcesyjne odbyło się 11 maja przyszłego roku. Opinie na temat daty podanej przez Millera są podzielone, nawet wewnątrz SLD.
Sobotnie posiedzenie Rady zdominowały kwestie dotyczące integracji europejskiej oraz sprawa projektu budżetu na przyszły rok, który tuż przed obradami władz krajowych Sojuszu przyjął rząd. Gościem Rady był wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko.
W przyjętej uchwale Rada Krajowa SLD podkreśliła, że referendum przedakcesyjne jest ogromnym wyzwaniem i powinno być poprzedzone rzetelną i skuteczną kampania informacyjną. Rada uznała, że możliwym terminem przeprowadzenia referendum jest 11 maja.
W swoim wystąpieniu Miller podkreślił, że nie jest dla Polski problemem, czy być w Unii Europejskiej, tylko – jak w niej być: na jakich warunkach i jaką rolę w niej spełniać. My sami, mówię o SLD, nie mamy problemu i wątpliwości w tej sprawie. Problemem może być nie to, czy być w Unii, tylko jak w niej być, na jakich warunkach i jaką rolę w niej spełniać – powiedział Miller. Dodał, że wątpliwościom rząd stara się przeciwstawić wiedzę na temat integracji europejskiej i zdrowy rozsądek oraz akcentować poczucie wspólnoty interesów. Podkreślił, że Unia oferuje nam partnerstwo i rolę nie petentów, ale współdecydentów.
Premier uważa, że 11 maja jako data referendum, w którym Polacy odpowiedzieliby na pytanie, czy na wynegocjowanych warunkach chcą przystąpić do UE, "to jest termin, który warto rozważyć". Zależy on od tego, czy traktat akcesyjny zostanie podpisany w marcu, ale gdyby tak, to moim zdaniem jest to dobry termin – powiedział Miller w sobotę dziennikarzom. Z Polski powinien popłynąć możliwie szybko bardzo konkretny sygnał, że Polacy chcą wejść do Unii Europejskiej, albo nie chcą – dodał.
Zdaniem ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza, przeprowadzenie referendum akcesyjnego w Polsce 11 maja – co zaproponował w sobotę premier Leszek Miller – może być czynnikiem mobilizującym. Przez długi czas byłem przekonany, że jesienna data jest lepsza z punktu widzenia długości debaty przedreferendalnej. Ale dostrzegam też czynnik mobilizujący i symboliczny w majowym terminie – powiedział Cimoszewicz w sobotę dziennikarzom.
Dodał, że został uprzedzony, że ta data zostanie zaproponowana przez premiera. Nie jestem tym zaskoczony, prezydent również wypowiadał się za późno-wiosennym terminem, w każdym bądź razie za pierwszą połową roku. Sądzę, że to jest data, która może uzyskać akceptację – powiedział Cimoszewicz.
Józef Oleksy uważa, że niepotrzebnie taka konkretna data znalazła się w uchwale Sojuszu. Moim zdaniem niepotrzebnie, bo jest za dużo elementów, o których jeszcze nic nie wiemy, żeby to już tak konkretnie ogłaszać – powiedział polityk SLD w niedzielę w audycji "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu Zet. Zaraz jednak dodał, że 11 maja mu "nie przeszkadza", ponieważ 9 i 10 maja mają się odbywać Dni Europejskie, organizowane przez Fundację Schumana. To składałoby się ładnie. Ale pytanie pozostaje, czy to wszystko się kalendarzowo ułoży – dodał Oleksy. Przypomniał też, że nie ma jeszcze ustawy o referendum akcesyjnym.
Minister Dariusz Szymczycha z Kancelarii Prezydenta zapowiedział, że Aleksander Kwaśniewski zgłosi projekt takiej ustawy na początku październiku. Dodał też, że termin referendum "nie bardzo" od Polski zależy. Najpierw musimy zakończyć negocjacje, musi powstać traktat akcesyjny, ten traktat musi być przyjęty we wszystkich procedurach unijnych i jak pod koniec marca ten traktat trafi do prezesa Rady Ministrów jako umowa międzynarodowa do ratyfikacji, to dopiero wtedy będziemy mogli zacząć odliczać nas polski kalendarz - wyjaśnił.
Minister w kancelarii premiera Lech Nikolski z SLD powiedział w radiowej "Trójce", że wyznaczenie daty potwierdza determinację Polski w dążeniu do akcesji. Data oznacza też jakąkolwiek niechęć do kompromisu, jeśli chodzi o moment akcesji - to jest wyraźne i wyznaczenie daty jest istotne w kalendarzu politycznym. Jest to sygnał do Komisji Europejskiej o pewnej determinacji politycznej w Polsce – powiedział Nikolski.
Wg Janusza Wojciechowskiego z PSL, który wystąpił w Radiu Zet, data referendum nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest, jakie będą wynegocjowane warunki – ocenił wicemarszałek Sejmu. Jego zdaniem, jeśli Polska zaniedba negocjacje z Unią, to poparcie dla przystąpienia do UE może gwałtownie spaść.
Politycy opozycji, biorący udział w audycji w Radiu Zet, sceptycznie ocenili propozycję premiera. To jest trochę tak, że jak uczeń o naturze prymusa nagle zaczyna się coraz gorzej uczyć i źle mu idzie w szkole, to chce za wszelką cenę chociaż nauczycielce pomóc zanieść dziennik do pokoju nauczycielskiego. Miller ma naturę prymusa, który cały czas się wyrywa z jakimiś inicjatywami. I w tym przypadku wchodzi w kompetencje prezydenta Rzeczypospolitej – ocenił Jan Maria Rokita z Platformy Obywatelskiej.
Roman Giertych z Ligi Polskich Rodzin uważa, że premier chce, aby referendum akcesyjne odbyło się już wiosną, bo potem skończą się pieniądze w budżecie państwa. Nie jest przypadkiem, że premier zasugerował datę referendum w momencie, gdy rząd kończy prace nad budżetem. Mam wrażenie, że jest tu pewna korelacja. Do maja po prostu starczy kasy w budżecie, a później nie wiadomo, co będzie – powiedział Giertych.
Zdaniem Lecha Kaczyńskiego z Prawa i Sprawiedliwości rząd chce skorzystać z pozytywnych wyników referendum jako legitymacji do dalszego rządzenia. Tego premier Miller nie krył od samego początku. Inaczej tego gorliwego pośpiechu nie można wytłumaczyć, chyba że istotnie istnieją obawy co do wyniku referendum – powiedział polityk PiS.
Zróżnicowanie opinii i komentarzy wywołanych propozycją konkretnego terminu referendum podanego przez premiera Millera jest bardzo duże. Nie rozpatrując kwestii czy jest to dobry czy przedwczesny termin, jedno jest pewne – propozycja premiera rozpoczęła ożywioną debatę, która na pewno nie jest przedwczesna. Mamy nadzieję, że w tej debacie coraz większego znaczenia będą nabierały argumenty merytoryczne, a nie emocjonalne.