Emocje na krajowym rynku walutowym sięgnęły we wtorek zenitu. Przed południem cena euro wzrosła do najwyższego poziomu w historii i osiągnęła wartość 4,6495 złotego. Kolejne nerwowe chwile przeżywają importerzy oraz osoby zadłużone w euro.
W obawie o stan finansów państwa zarówno zagraniczne banki inwestycyjne, jak i krajowi inwestorzy masowo od kilku dni zmniejszają swoje zaangażowanie do złotówki. Rynek bardzo nerwowo zareagował na to, że rząd ciągle nie przedstawił planu redukcji wydatków budżetowych w następnych latach. Swoje trzy grosze dołożyli też członkowie Rady Polityki Pieniężnej, którzy skrytykowali w mediach projekt budżetu na 2004 rok, przyjęty przez rząd w sobotę.
Ogromny wpływ na osłabienie kursu złotego wobec euro miały również wydarzenia na arenie międzynarodowej, gdzie notowania europejskiej waluty do dolara poszły silnie w górę i osiągnęły poziom 1,1690.
Importerzy są przerażeni. Wraz ze wzrostem kursu euro/PLN zmuszeni są płacić coraz więcej za sprowadzane do kraju towary. Poważnie zaniepokojone są też osoby, które skusiły się niskim oprocentowaniem kredytów w euro i zaciągnęły kredyty hipoteczne w tej walucie. Wydaje się, że kredytobiorcy nie powinni zbyt pochopnie podejmować decyzji o ewentualnym przewalutowaniu swoich zobowiązań. Kurs jest rekordowo wysoki, należy też pamiętać o tym, że kredyty hipoteczne są zaciągane na bardzo wiele lat, a w tak długim okresie czasu na rynku walutowym wszystko się może jeszcze wydarzyć.
Słabnąca złotówka to jednocześnie tragedia dla finansów państwa. Coraz droższe euro odbija się negatywnie na poziomie długu publicznego, który zdaniem większości ekonomistów już w 2004 roku może sięgnąć niebezpiecznego progu 55%w relacji do PKB.
Są jednak podmioty, które patrząc na sukcesywne umacnianie się euro w stosunku do złotego zacierają ręce z zadowolenia. Mowa tu przede wszystkim o eksporterach oraz o inwestorach, którzy kilka tygodni temu, kiedy kurs euro do złotego poruszał się jak zaczarowany w okolicy poziomu 4,35 przewidywali jego wzrost i zdecydowali się otworzyć długie pozycje w euro.
Dalsze wydarzenia na rynku złotego uzależnione są przede wszystkim od poczynań rządu – czy przedstawi on wiarygodne propozycje rozwiązania redukcji wydatków budżetowych. Jeśli rząd zdecyduje się ciąć przyszłoroczne wydatki inwestorzy ponownie mogą spojrzeć łaskawym okiem na nasza walutę, a przeceniony silnie złoty może ulec wzmocnieniu. Niestety, jednocześnie nadal nie można także wykluczyć czarnego scenariusza, w którym ministrowie obawiając się niepokojów społecznych mogą wstrzymać się z koniecznym ograniczeniem wydatków. Wówczas finanse państwa mogą lec w gruzach, agencje ratingowe obniżą ocenę wiarygodności Polski, a wartość złotego poleci na łeb na szyję. W takim wypadku lawina zleceń na sprzedaż naszej waluty prawdopodobnie bardzo szybko pociągnęłaby kurs euro mocno do góry. W takim przypadku niewykluczone jest, że za euro będziemy musieli zapłacić nawet 5 złotych, a za dolara 4,35 zł.