Ceny gruntów wciąż rosną. Od 2004 roku wręcz się potroiły. To znaczy, że głód ziemi jest coraz większy. I coraz bardziej jej brakuje. Agencja Nieruchomości Rolnych ma jeszcze spore zasoby. Ale sprzedaż tysięcy hektarów uniemożliwiają zastrzeżenia reprywatyzacyjne.
Po drugie - ogromne połacie gruntów są objęte długoletnią dzierżawą. Te umowy trudno zerwać nawet, gdy ziemia leży odłogiem. A gdy trafi się coś, co można sprzedać lub wydzierżawić drobnym rolnikom – natychmiast zgłasza się ich wielu.
Przetargi wygrywają często podstawieni ludzie. A potem zbywają grunty przedsiębiorcom rolnym. To między innymi dlatego restrukturyzacja gospodarstw w Polsce jest bardzo powolna, mimo że od lat mówi się o konieczności stworzenia takich warunków, by ziemię mogli kupować głównie właściciele gospodarstw rodzinnych na ich powiększanie.
Ciągle też brakuje właściwego prawa dotyczącego przetargów ograniczonych, które gwarantowałoby, że ziemia trafi w ręce rolników. Pogarsza się również ich sytuacja dochodowa, co zmniejsza możliwości nabywania ziemi.
Tym bardziej, że banki zaostrzyły kryteria przydzielania kredytów. W efekcie mamy dużo ciągle małych gospodarstw. A w takich trudno inwestować. Są wiec mało wydajne, co powoduje, że nawet właściciele 10 hektarów muszą szukać dodatkowego źródła utrzymania.
Pomóc rolnikom mogłaby dobra ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego. Jej projekt leży w sejmie od 2 lat. A Ministerstwo Rolnictwa rzuca coraz to nowe pomysły na rozwiązanie problemu, ale szybko się z nich wycofuje.