Polska weszła do Europy jako kraj najzasobniejszy w grubą zwierzynę łowną; dziki, sarny i jelenie. Na Dolnym Śląsku w ostatnich kilku latach wręcz lawinowo rośnie populacja dzików. Mogłoby się wydawać, że to raj dla myśliwych - jednak nie do końca. Koła łowieckie muszą płacić wysokie odszkodowania rolnikom za szkody wyrządzone w uprawach właśnie przez dziki. I koszty te również rosną lawinowo.
W dolnośląskich lasach liczba jeleni i saren jest, jak mówią myśliwi, taka jak trzeba, to znaczy jest ich tyle ile może wyżywić naturalne środowisko. Ale na przykład w lasach koło Oleśnicy, w obrębie koła łowieckiego „Knieja” w czasie ostatnich 10 lat 3-krotnie wzrosła liczba dzików. Myśliwi starają się utrzymać populację dzików w ryzach, jednak trudno uniknąć strat w uprawach. Często dochodzi do konfliktów z właścicielami zniszczonych upraw. Myśliwi muszą płacić odszkodowania za swoich podopiecznych, czyli dzikie zwierzęta. Jedno tylko koło z Oleśnicy w zeszłym roku zapłaciło rolnikom za straty w uprawach 20 tysięcy złotych. Odszkodowania dla rolników to nie wszystkie koszty jakie musza ponosić myśliwi. Spoczywa na nich obowiązek dokarmiania zwierząt zimą oraz ponownego zasiedlania ginących gatunków. Łowcy, ale też i opiekunowie zwierząt z oleśnickiego koła „Knieja” wypuścili w zeszłym roku na pola kilkaset bażantów i dzikich królików. Gospodarują tak już od 40 lat.